FORUM OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA Strona Główna FORUM OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
ROK ZAŁ. 2006

www.stowarzyszeniebastion.com

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat

Tagi tematu: pamiec, pamietliwossc

Pamięć i pamiętliwo¶ść
Autor Wiadomo¶ć
jaszka 
zastępca komendanta drużyny



Doł±czyła: 20 PaĽ 2006
Posty: 449
Sk±d: Inowrocław
Wysłany: ¦ro 09 Wrz, 2009 00:38   Pamięć i pamiętliwo¶ść

Poniższy artykuł ukazał się w Polityce pod koniec sierpnia. Długo trzeba było czekać na jego elektroniczn± wersję ale wydaje mi się że warto było. Kiedy go czytałam, na kilka dni przed obchodami rocznicy Wrze¶śnia wydał mi się głosem rozs±dku i zrównoważenia ... zreszt± oceńcie sami.



Adam Krzemiński

25 sierpnia 2009

Pamięć i pamiętliwo¶ść

Polski wrzesień – rocznica wybuchu II wojny – do¶ść niespodziewanie nabrał politycznego charakteru i międzynarodowego wymiaru. Pojawiły się ponownie kontrowersje w ocenach tamtego momentu historycznego, które, zdawałoby się, dawno już wygasły.



Hu¶śtawka naszych rocznicowych nastrojów może przyprawić o zawrót głowy. W jedn± sobotę na ekranach telewizyjnych gromimy bolszewików; już w następn± Stalin jowialnie u¶śmiecha się do Ribbentropa. W sierpniowy poniedziałek 31 duma rozsadza pier¶ś, że Solidarno¶ść wyznaczyła pocz±tek końca komunizmu. Ale już we wrze¶śniowy wtorek mamy ¶ści¶śnięte gardło. To odruch warunkowy na widok znanych od dzieciństwa migawek filmowych – ostrzał Westerplatte, sztukasy nad Warszaw±, wyłamany szlaban graniczny.



Według badań jeste¶śmy przekonani, że w XX w. – tym najgorszym stuleciu w dziejach Europy – Polacy byli narodem bohaterskim, ofiar± agresji s±siadów i wiarołomstwa sojuszników. A równocze¶śnie mamy kłopoty z uznaniem faktów wstydliwych: mocarstwowej bufonady przed wybuchem wojny, bezhołowia w kampanii wrze¶śniowej, donosicielstwa w czasie okupacji, obojętno¶ści na los Żydów, nie mówi±c już o Jedwabnem. Po bez mała dekadzie narodowej ofensywy w polityce historycznej nasza pamięć zbiorowa zakrawa na starannie konserwowan± pamiętliwo¶ść. Nie bardzo pobudza do krytycznej refleksji nad błędami przedwojennej polityki, która tak fatalnie skalkulowała rachunek strat i zysków. Stereotypowi polskiej ofiary, „która uratowała Europę”, nierzadko towarzyszy moralno¶ść Kalego: ukraińska walka o własne państwo to bandytyzm, ale nasze powstania ¶śl±skie po niekorzystnym plebiscycie s± w porz±dku.



Bezrefleksyjn± pamiętliwo¶ść gładko wspiera również TVP. Trudno o większy kicz niż ten spot o Powstaniu jako morowej przygodzie dla młodzieży. Gitarzysta w knajackim outficie – pusta, nalana twarz, kapelusz i ciemne okulary – wesoło synkopuje pie¶śni powstańcze, a w tle gromadka dzieci rado¶śnie wbiega do nowiutkiego kanału. Czuwaj wiara! Byczo jest! W czasach Gomułki za partyzanckie piosenki Czerwone Gitary zostały przyjęte do ZBoWiD. Jednak „W szczerym polu biały krzyż” przynajmniej nie opiewał wojny dzieci.



Bezkrytyczna heroizacja naszego wojowania w XX w. jest zreszt± kłopotem pedagogicznym. Jak układać stosunki z s±siadami, jak uczyć młodzież współżycia i współdziałania z Niemcami, Rosjanami, Ukraińcami, gdy kanon zbiorowego wychowania jest oparty na odruchach warunkowych: skurcz w gardle i żale historyczne zamieniane w rzekomo wci±ż przez s±siadów niespłacone weksle.



Terapia w dialogu



Ta historyczna pamiętliwo¶ść przypomina nerwicę natręctw. To prawda, że nasz neurotyczny stosunek do s±siadów ma stare korzenie. Jednak pogłębiły go wojny graniczne po 1918 r.: z Ukraińcami o Lwów, z Niemcami o Wielkopolskę i Ś¦l±sk, z Litwinami o Wilno, z bolszewikami o wszystko. A jeszcze Zaolzie, pokrzykiwanie „Na Kowno!” i chełpliwe zapowiedzi, że za tydzień będziemy w Berlinie. To prawda, że po pierwszej wojnie ¶światowej inna była w Europie norma stosowania przemocy w stosunkach międzynarodowych niż dzi¶ś. Gdyby Slobodan Milošević pojawił się wtedy, to pewnie uchodziłby za serbskiego Bismarcka. Teraz za serbskie wojny graniczne stan±ł przed Trybunałem Haskim.



Upajanie się dawnymi przewagami i rozpamiętywanie klęsk bardziej jest zwi±zane z mitomani± niż twórcz± pamięci±. Pamięć nie polega na powtarzaniu formułek, lecz na krytycznej analizie przeszło¶ści, na przezwyciężeniu urazów i na umiejętno¶ści wczucia się w drug± stronę. Nie ma lepszej terapii – a teolog powiedziałby – przemiany niż dialog i rzut oka na siebie z boku. Zamiast przelicytowywać się rzeziami na Wołyniu i Akcj± Wisła młodzi Ukraińcy i młodzi Polacy mogli przecież byli zorganizować wspólny ukraińsko-polsko-czesko-niemiecki rajd pamięci i pojednania. Od Wołynia do Monachium – ¶śladami zarówno Bandery jak i wołyńskiej dywizji AK, kampanii wrze¶śniowej 1939, Łambinowic, Krzyżowej i Hradec Kralowe. A w Bawarii ¶śladami powojennej emigracji. Taki rajd uczyłby młodych ludzi nie tylko dumy, ale i wstydu z własnej historii, a przede wszystkim patrzenia na siebie bardziej realistycznie, także oczami s±siada.



Po to, by młodzi Niemcy i Francuzi nie spotykali się po przeciwnych stronach frontu, lecz na wspólnych wycieczkach, Adenauer i de Gaulle zainicjowali sowicie dofinansowywan± przez państwo wymianę młodzieży. Niemieckie słowo „Jugendwerk” weszło po 1989 r. również do języka politycznego w naszej cz궜ci Europy. Dzięki partnerstwu szkół i wymianie młodzieży setki tysięcy młodych ludzi z s±siednich krajów mogło nawi±zać ze sob± kontakt. To przełamywanie uprzedzeń i stereotypów było jednak dla ministra o¶światy i wicepremiera w rz±dzie PiS sol± w oku. W końcu utrwalanie antyniemieckich fobii nasi narodowcy nadal uważaj± za sw± rację bytu.



Na to, by 5 paĽdziernika, 70 lat po przemarszu Wehrmachtu przez Aleje Ujazdowskie, ostatecznie wyprowadzić z Warszawy upiory przeszło¶ści i na luzie urz±dzić polsko-niemiecki festyn młodzieżowy, trzeba by pewnie woli i energii Jerzego Owsiaka, a nie placówek państwowych. Niemniej polsko-niemiecki Jugendwerk, wydaj±c wła¶śnie z okazji rocznicy Wrze¶śnia w dwóch wersjach językowych ambitnie pomy¶ślan± publikację o¶światow± „Polska – Niemcy. Wojna i pamięć”, spróbował przerzucić pomost między pamięciami zbiorowymi dwóch s±siednich narodów.



Redaktorzy ksi±żki, Jerzy Kochanowski i Beata Kosmala, zestawili 15 esejów polskich i niemieckich autorów o historii międzywojennej i wojennej obu krajów oraz o recepcji II wojny w Polsce i Niemczech. Poza tym przygotowano obszerny słownik 145 pojęć kluczowych w polsko-niemieckich debatach na temat wojny. Szkoda jedynie, że pominięto nasz mit Gdyni i polski udział w bitwie o Atlantyk. W końcu to wiatr od morza był w okresie międzywojennym symbolem nowoczesnej Polski i główn± ko¶ści± niezgody z Niemcami. Poza tym powstała edycja do¶ść encyklopedyczna, jak gdyby autorzy – z jednym wyj±tkiem – obawiali się nie tylko wyrazistej polemiki z obowi±zuj±cymi dzi¶ś opiniami, ale i bardziej ryzykownych tez czy analizy alternatywnych scenariuszy. Tymczasem to one mogłyby pobudzić młodych ludzi do wymiany zdań. Choć trudno dyskutować nie maj±c minimum wiedzy.



Wersja niemiecka



O tę wiedzę zatroszczyła się tym razem również telewizja niemiecka przygotowuj±c dokumentację „Najazd. Wojna Niemiec przeciwko Polsce”. Filmowi towarzyszy atrakcyjnie napisana ksi±żka pracownika Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie. Jochen Böhler najpierw szkicuje przyczyny wojny i momenty zwrotne ostatnich miesięcy, potem prezentuje polskie i niemieckie mity zwi±zane z kampani± wrze¶śniow±. Przy czym zabawne, że i on przegapił polski wiatr od morza. Zapomniał o naszym micie „Orła” przedzieraj±cego się bez map do Anglii. S± natomiast wypunktowane niemieckie zbrodnie wojenne, od bombardowania Wielunia poprzez rozstrzeliwanie polskich jeńców wojennych po masakry ludno¶ści cywilnej wykonywane zarówno przez szwadrony ¶śmierci SS jak i Wehrmacht. Jest pokazana rola propagandy, nienawi¶ść i pogarda do Żydów i Polaków. Ale także pocz±tek buntu sumienia oficerów, którzy wła¶śnie na widok terroru hitlerowskiego w Polsce wzięli udział w spisku przeciwko Hitlerowi.



Pamięci historycznej nie utrwala kicz telewizyjnych spotów, lecz żmudna archeologia jednostkowych losów ludzkich. W tych dniach w niemieckich księgarniach obok „Najazdu” można znaleĽć inn± jeszcze ksi±żkę o polsko-niemieckiej wojnie „Ostatni dzień Borowa” Konrada Schullera. Warszawski korespondent „Frankfurter Allgemeine” odbył setki rozmów z mieszkańcami wioski spalonej 2 lutego 1944 r. przez niemieckich policjantów, żołnierzy Wehrmachtu i Ukraińców z dywizji SS Galizien. Przejrzał hitlerowskie dokumenty. Odtworzył różne warianty masowego mordu na setkach mieszkańców. Opisał losy tych, którzy przeżyli. I tych, którzy mordowali – jeden powiesił się po wojnie, gdy dostał wezwanie do s±du. Inny został uniewinniony z braku dowodów. Zreszt± ofiary zapamiętały bardzo różne postawy najeĽdĽców. Jedni mordowali małe dzieci i wrzucali dziewczyny do ognia. Inni strzelali w powietrze i pozwalali uciec.



Schuller buduje wokół masakry w Borowej wielk± metaforę niemieckiej okupacji w Polsce. Równocze¶śnie dotyka odwiecznego archetypu zbrodni wojennej, powtarzalnego od starożytno¶ści poprzez wojnę trzydziestoletni±, My Lai, aż po nasze czasy. Morderczy amok, do jakiego zdolny jest rodzaj ludzki, nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla jednostki. Puent± „Ostatniego dnia...” jest nieprawdopodobna – ale prawdziwa – historia. Otto Varnholt szarpi±c się tamtego dnia z chłopk±, któr± miał zastrzelić, dostrzegł, że kobieta wymachuje kopert± z jego własnym adresem w Westfalii. Jej syn był na robotach w zagrodzie jego ojca w Westfalii. Nie wiadomo, co ten żołnierz robił przedtem i potem, ale w tym momencie ochłon±ł i pu¶ścił kobietę wolno. Rok póĽniej nast±pi niezamierzony rewanż: Polscy robotnicy przymusowi wstawi± się u Amerykanów za rodzin± Varnholta... Ta relacja bynajmniej nie zaciera granic między ofiarami i katami i nie relatywizuje win. Pokazuje jednak, że wojna i pamięć to obok ilu¶ś tam słów-kluczy przede wszystkim ludzkie losy i po obu stronach bardzo różne postawy.



O ile niemieckie pytanie z okazji polskiej jesieni brzmi: dlaczego tak wielu z naszych ojców i dziadków wpadło wtedy w morderczy amok, o tyle polskie: czy można było unikn±ć katastrofy i kto j± zawinił? Stawia je też Tomasz Łubieński w błyskotliwym eseju „Rok 1939”. Od słynnego „Bić się czy nie bić” z lat 70., aż po namiętn± polemikę z Normanem Daviesem w sprawie Powstania Warszawskiego w „Ani tryumf, ani zgon” autor jest zdecydowanym krytykiem linii powstańczej w dziejach Polski. Również i tym razem nie szczędzi polskim politykom i wojskowym ostrzejszej krytyki. Jest to po cz궜ci także spór rodzinny, ponieważ trzech Łubieńskich było w MSZ bliskimi współpracownikami Józefa Becka i pozostawili zapiski pozwalaj±ce na szczegółowe odtworzenie sposobu my¶ślenia i mentalno¶ści ludzi, którzy podejmowali decyzje o być i nie być państwa i narodu.



Niezakończony spór



Autor „Roku 1939” nie oszczędza ani swych krewniaków, ani ministra. Wytyka Beckowi próżno¶ść i powierzchowno¶ść ocen, wielu innym notablom – zadufanie, lenistwo i prywatę. Jednak Tomasz Łubieński nie wł±cza Wrze¶śnia do tradycji powstańczej. Jeszcze raz analizuje alternatywne warianty polskiej polityki w 1939 r. i dochodzi do wniosku, że chyba nie było innego wyj¶ścia. To „chyba” jest jednak znakiem niepewno¶ści...



Do naszej mitografii narodowej należy duma, że Polska jako pierwsza przeciwstawiła się zbrojnie Hitlerowi, że położyła kres jego „pokojowym” podbojom i bior±c na siebie furię pierwszego ataku nie zginęła bezgło¶śnie jak Czechy, lecz spowodowała przynajmniej formalne wej¶ście Francji i Anglii do wojny. Niemniej od Wrze¶śnia toczy się w Polsce podskórny spór, czy rzeczywi¶ście politycy polscy dokonali trafnej kalkulacji, a może należało ust±pić, pój¶ść na ugodę z Hitlerem, zgodzić się na wł±czenie Gdańska do Rzeszy, budowę autostrady do Prus Wschodnich – w końcu w 1935 r. przygotowano w polskim MSZ plany budowy wiaduktu przez Pomorze – wkalkulować nawet korekty graniczne na zachodzie i zgodnie z pokusami Ribbentropa „Morze Czarne to też morze” szukać rekompensat w krucjacie przeciwko ZSRR?



Taki wariant głosił Paweł Wieczorkiewicz, twierdz±c, że Polska straciłaby z czasem korytarz, setki tysięcy polskich żołnierzy poległoby na wschodzie, ale u boku niemieckich dywizji pancernych polscy ułani przedefilowaliby w Moskwie przed Hitlerem i Rydzem-Ś¦migłym. Polska administracja uczestniczyłaby w kolonizacji Wschodu. Europa na kilkadziesi±t lat byłaby pod nazistowsk± dominacj±, ale w końcu doszłoby w III Rzeszy do pierestrojki i Europa wcze¶śniej byłaby zjednoczona. A przesunięta na wschód Polska miałaby w niej status dzisiejszych Włoch. W końcu Węgrzy, Rumuni, Finowie wzięli w 1941 r. udział w najeĽdzie na ZSRR i mimo klęski Hitlera ponie¶śli mniejsze straty biologiczne i materialne niż Polacy, którzy od pierwszego do ostatniego dnia wojny byli po wła¶ściwej stronie...



Tomasz Łubieński nie oburza się przy analizie tego wariantu historii niedokonanej, ale też tylko nań kręci głow±. Defilada przed Hitlerem na placu Czerwonym skończyłaby się dla Polski o wiele gorzej, niż się skończyła rzeczywista defilada przed Stalinem polskich oddziałów dowodzonych przez oficerów, znaj±cych prawdę o kolegach pomordowanych w Katyniu i aneksji przez ZSRR połowy przedwojennego terytorium. „Trzecia Rzesza musiała przegrać, bo miała pomysł tylko na niemiecki, szerzej, po rasistowsku nordycki, ¶świat. A innym rasom czy narodom mogła zaproponować różne stopnie niewolnictwa. Więc przymierze z Hitlerem skończyłoby się dla Polski nie tylko klęsk±, ale i hańb± współudziału w walce z cał± cywilizacj± europejsk±, do której Polacy przecież się poczuwali”.



Pozostaje drugi wariant alternatywny, który wbijano nam do głowy w czasach stalinowskich. Trzeba było zgodzić się na system bezpieczeństwa zbiorowego z Angli±, Francj± i ZSRR, to w końcu konstelacja 1945 r. ...Tu odpowiedĽ Łubieńskiego jest krótka. To było sprzeczne z testamentem Piłsudskiego, a poza tym Stalin tej oferty nigdy nie przedłożył wprost, a jedynie poprzez Anglię i Francję – traktuj±c Polskę tak, jak cztery mocarstwa potraktowały w Monachium Czechosłowację, jako masę przetargow±. Nie wydaje się, by jakikolwiek polski polityk był w stanie manewrować w takiej konstelacji – tym bardziej że warunkiem „bezpieczeństwa zbiorowego” byłyby zarówno bazy radzieckie w Polsce jak i komunistyczna irredenta ideologiczna na Kresach Wschodnich, podczas gdy na kresach zachodnich toczyłaby się wojna...



Kraje Europy Ś¦rodkowo-Wschodniej w czasie II wojny ¶światowej wypróbowały niemal wszystkie warianty przetrwania. Czesi się poddali, Słowacy, Węgrzy i Rumuni poszli z Hitlerem na Moskwę, Finowie stawili opór ZSRR, zgodzili się na straty terytorialne, potem przy pomocy Niemców odebrali, „co im obca przemoc wzięła”, ale gdy Rzesza zaczęła przegrywać wojnę, marszałek Mannerheim poleciał do Kętrzyna, podziękował Hitlerowi za niemieckie wsparcie mówi±c, że teraz nasze drogi musz± się rozej¶ść... Po czym rz±d fiński podzielił się rolami. Kilku ministrów wzięło na siebie rolę zbrodniarzy wojennych i zostało przez fiński s±d szybko skazanych na cztery lata twierdzy, a dwóch rozpoczęło negocjacje z ZSRR. Zrezygnowano z odzyskanego terytorium i cz궜ci suwerenno¶ści, ale zachowano ustrój demokratyczny i gospodarkę rynkow±. Fińscy komuni¶ści nie przejęli władzy, a zbrodniarze wojenni po odsiedzeniu kary zostali przez swych kolegów z rz±du powitani kwiatami. Manewr Mannerheima się udał, a finlandyzacja była dla nas przez lata niedosiężnym marzeniem...



W przededniu wizyty Angeli Merkel i Władimira Putina na Westerplatte warto mieć w pamięci warianty niedokonane polskiej polityki w 1939 r., ale w końcu liczy się tylko wariant dokonany. Polska rzeczywi¶ście przerwała pasmo pokojowych podbojów Hitlera i rzeczywi¶ście nie poszła razem z Hitlerem na Moskwę.



Nie ma więc powodu, by dzisiaj w Moskwie nadal usprawiedliwiano pakt Hitlera ze Stalinem i udział Armii Czerwonej we wrze¶śniowej agresji na Polskę. Ale nie ma też powodu, by nasza pamiętliwo¶ść zamykała nam oczy na pocz±tek zmian w rosyjskim rozumieniu pocz±tku II wojny ¶światowej. Już sama wizyta niemieckiej pani kanclerz i rosyjskiego premiera 1 wrze¶śnia na Westerplatte ma niebagatelne znaczenie.



http://www.polityka.pl/pa...,933,300199,18/
 
 
drFaustus 
komendant zgrupowania



Doł±czył: 20 Mar 2006
Posty: 10266
Sk±d: Piękny kraj!
Wysłany: ¦ro 09 Wrz, 2009 00:40   

Oj, dzi¶ś nie strawię, bom z doskoku jeno... :wink:

Ale widzę, że tekst okazały i warty merytorycznie uwagi Super
 
 
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Kopiowanie wszelkich tre¶ci zawartych na forum bez zgody administracji i autorów tematów/postów zabronione!

Administracja forum nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶ć komentarzy - s± one własno¶ci± ich autorów.