FORUM OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA Strona Główna FORUM OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
ROK ZAŁ. 2006

www.stowarzyszeniebastion.com

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat

Tagi tematu: jeszcze, polskoniemieckich, relacjach

O relacjach polsko-niemieckich raz jeszcze
Autor Wiadomo¶ć
jaszka 
zastępca komendanta drużyny



Doł±czyła: 20 PaĽ 2006
Posty: 449
Sk±d: Inowrocław
Wysłany: Wto 16 Cze, 2009 22:37   O relacjach polsko-niemieckich raz jeszcze

Wystawa "Polacy i Niemcy. Otchłań i nadzieja". Furtka w ¶ślepym zaułku



Czy co¶ś takiego jak "obiektywna" wersja historii, któr± symuluje wystawa w Berlinie, w ogóle istnieje? Udaj±c, że tak jest, nie przełamie się ignorancji, nie wzbudzi się ożywczej kontrowersji



Wystawa "Polacy i Niemcy. Otchłań i nadzieja", któr± w Niemieckim Muzeum Historycznym w Berlinie otwarto 27 maja, to triumf polskiej polityki historycznej. Jest na niej wszystko to, czego domagali¶śmy się w prowadzonej przez lata z Niemcami "wojnie o pamięć". Kto jest katem, a kto ofiar±, rozstrzygnięto bez niedomówień. Druga wojna ¶światowa dominuje w ekspozycji obejmuj±cej ostatnich 250 lat. Pokazano tragedię polskiej ludno¶ści cywilnej w czasie okupacji hitlerowskiej, cierpienia trzech milionów robotników przymusowych i kolonizację ziem polskich (Zamojszczyzna). Dużo miejsca zajmuje Polskie Państwo Podziemne i Powstanie Warszawskie. Wypędzenie Niemców jest obecne, ale w stosownym kontek¶ście. Niemieccy okupanci za¶ś to nie anonimowi nazi¶ści, lecz konkretne osoby. Jak Heinz Reinefarth, dowódca grupy bojowej, która w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego rozstrzelała tysi±ce cywilów, a po wojnie adwokat i funkcjonariusz organizacji wypędzonych. O tym, że Niemcy chcieli obrócić Polaków w naród niewolników, dowiedzieć się można z rzutowanych wielkimi literami na ¶ścianę cytatów z Hitlera, Himmlera i Goebbelsa.



Tak wielkiej wystawy o stosunkach polsko-niemieckich jeszcze w Niemczech nie było. Dla jednych to potwierdzenie, że ci Niemcy nie tacy straszni, inni wła¶śnie to odkrywaj±. Ale rado¶ść z tego, że wreszcie nas doceniono i w roku jubileuszowym Polska znajdzie się w centrum niemieckiej dyskusji o przeszło¶ści, jest przedwczesna. Wbrew pozorom wystawa w Niemieckim Muzeum Historycznym nie ¶świadczy o tym to, że polsko-niemiecki dialog wyszedł ze ¶ślepego zaułka. Nie wykluczam, że będzie ona pierwszym krokiem, który nas z niego wyprowadzi. Ale by tak się stało, trzeba wreszcie przełamać intelektualne schematy, których wystawa ta jest klasycznym przykładem.



Powiedzmy wprost: wystawa "Polacy i Niemcy" nie jest, jak by¶śmy sobie marzyli, prób± zmierzenia się z ważnym dla Niemców tematem, lecz instrumentem polityki historycznej Berlina w zagmatwanych relacjach z Polsk±. I to wła¶śnie polska - a nie niemiecka - opinia publiczna jest jej głównym adresatem. Wystawa powstała na polityczne zamówienie. To pod skrzydłami Niemieckiego Muzeum Historycznego powstać ma osławiony "widoczny znak" przeciwko wypędzeniom, instytucja, której inicjatork± jest Erika Steinbach. W ostatnich miesi±cach sprawa ta po raz kolejny napsuła sporo krwi w polsko-niemieckich stosunkach. Wła¶śnie po to, by w roku obchodów 70-lecia wybuchu II wojny ¶światowej i 20-lecia końca komunizmu zneutralizować fatalne skutki tego sporu, postanowiono zorganizować duż± wystawę po¶święcon± polsko-niemieckiej historii. Decyzja zapadła w ostatniej chwili, a na przygotowanie ekspozycji jej twórcom (w¶śród ich doradców byli także polscy historycy) dano ledwie kilka miesięcy. To ¶śmiesznie mało jak na projekt obejmuj±cy ponad dwa stulecia skomplikowanej i nadal budz±cej emocje historii. Tym większe więc uznanie dla zespołu, który potrafił dopi±ć projekt w tak krótkim czasie i stworzył wystawę imponuj±c± pod względem technicznym, bogat± w eksponaty i solidn± merytorycznie.



Pracom historyków patronował strach przed nadepnięciem na odcisk tym w Polsce, którzy domagaj± się słów uznania dla naszego narodowego losu i za wszelk± cenę broni± naszego dobrego imienia. Chodziło o uniknięcie kolejnej afery, gdyby ta czy inna plansza dawała asumpt do dwuznacznych interpretacji. Ś¦wiadomi oczekiwań dużej cz궜ci polskiej opinii publicznej autorzy wystawy zamierzali z pocz±tku po¶święcić j± tylko okresowi 1939-45. Bali się znanego zarzutu relatywizacji niemieckiej winy, gdyby zbyt wiele miejsca zajęły inne w±tki. W±tpliwo¶ści te w końcu porzucono. Ale potwierdzenie zasadno¶ści swojej strategii autorzy wystawy znaleĽli zapewne utwierdzeni w tym, że tekst o europejskich pomocnikach Hitlera w "Der Spiegel" wywołał w Polsce kolejn± antyniemieck± kampanię i skłonił do snucia księżycowych teorii o stanie niemieckiej debaty o przeszło¶ści.



Ale czy aplikowanie doskonałego leku na polskie kompleksy i fobie jest równocze¶śnie skutecznym ¶środkiem pogłębiania niemieckiego dyskursu o Polsce? Czy nie tak± miarę należy przykładać do przedsięwzięcia, które - tu zgadzam się z jego entuzjastami - po raz pierwszy na tak± skalę pochyla się nad polsko-niemieckim s±siedztwem, i to w ważnym rocznicowo momencie? Oczywi¶ście, je¶śli uznać, że ignorancja dużej cz궜ci niemieckiego społeczeństwa w kwestii losu Polaków w drugiej wojnie ¶światowej jest kluczowym problemem, wniosek taki wydawać się może uprawniony. Wystawa "Polacy i Niemcy" jest niew±tpliwie krokiem milowym w prezentacji niemieckiej publiczno¶ści tego rozdziału historii. Taki pedagogiczny cel zasługuje na szacunek, tym bardziej że ta cz궜ć ekspozycji przygotowana została niezwykle rzetelnie. Myli się jednak ten, kto s±dzi, że zrobi ona na zwiedzaj±cych j± Niemcach wstrz±saj±ce wrażenie i zmieni ich ogl±d przeszło¶ści. To bolesne i niesprawiedliwe, zgadzam się. Ale te zdjęcia, filmy i twarze niemieckich oprawców znane s± Niemcom doskonale. Wielu z nich powie nawet, że do znudzenia. Owszem, z innego kontekstu - nie okupacji w Polsce, lecz przede wszystkim Holocaustu. Ale to powoduje, że większo¶ść, jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, przechodzi obok nich bez emocji.



Tytułowa "otchłań" polsko-niemieckich stosunków wyraĽnie dominuje w wystawie nad "nadziejami", jakie można by z nimi wi±zać. Ostatnia tablica tekstowa przywołuje słowa Władysława Bartoszewskiego: "Wspólna historia Polaków i Niemców jest trudn± histori±". "I nadal tak± pozostanie" - dodaj± autorzy wystawy. To pewnie też ukłon w kierunku naszej "wrażliwo¶ści historycznej". Ale jako przesłanie wielkiej wystawy prezentuj±cej Niemcom s±siedztwo z Polsk± może ¶świadczyć raczej o intelektualnej bezradno¶ści.



Od przedsięwzięcia, które powstaje w paroksyzmie strachu przed kolejn± awantur±, nie można zapewne oczekiwać wiele więcej niż politycznej poprawno¶ści. W±tpić tylko można, czy ta ostatnia jest najlepszym sposobem, by rozruszać niemraw± niemieck± debatę o Polsce i pod włos przeczesać pokutuj±ce stereotypy. Nawet ignoruj±ce Polskę ¶środowiska lub stale maj±ce z ni± na pieńku, jak Erika Steinbach, która już w dniu otwarcia zwiedzała wystawę, podpisz± się pod wystaw± "Polacy i Niemcy" w stu procentach. Mitem jest bowiem, że ogarniętych historycznym rewizjonizmem Niemców uwiera prawda o winie i odpowiedzialno¶ści za drug± wojnę ¶światow±. To nie brak poczucia winy jest tym, co powinno nas martwić w postawie Niemców wobec Polski, lecz obojętno¶ść dużej cz궜ci społeczeństwa i elit.



Alternatyw± dla niej nie może być narracja sięgaj±ca do arsenału politycznej poprawno¶ści. Czy co¶ś takiego jak "obiektywna" wersja historii, któr± symuluje wystawa, w ogóle istnieje? Udaj±c, że tak jest, nie przełamie się ignorancji, nie wzbudzi się zainteresowania ani żadnej ożywczej kontrowersji. Od Niemców nie powinni¶śmy oczekiwać hołdów pod naszym adresem, lecz odważnego stawiania trudnych pytań, np. o miejsce Polski w niemieckiej tożsamo¶ści lub znaczenie stosunków polsko-niemieckich dla Europy. Być może w ogóle pomysł wystawy po¶święconej historii stosunków między państwami (w znacznie mniejszym stopniu między społeczeństwami) jest nietrafiony. Zapewne dużo ciekawsza i intelektualnie bardziej inspiruj±ca byłaby wystawa pokazuj±ca historię wzajemnego postrzegania Polaków i Niemców, niemieckiej refleksji nad Polsk± albo też Polskę jako problem europejskich dziejów w ostatnich dwustu latach. Takie ujęcie wymagałoby jednak sformułowania jakiej¶ś tezy i skonstruowania oryginalnej opowie¶ści, która uciekałaby - nawet za cenę kontrowersyjno¶ści - od podręcznikowych schematów i dyplomatycznych konwencji. Tylko dzięki zaproponowaniu takiej refleksji o Polsce może ona naprawdę zaistnieć w niemieckim dyskursie.



Twórcom wystawy takiej odwagi zabrakło. Nie stawia ona żadnych pytań, ograniczaj±c się do opowiedzenia faktów i pilnowania ich chronologii. Szczególnie bole¶śnie odczuwa się to w ostatniej cz궜ci ekspozycji po¶święconej stosunkom w okresie powojennym aż do dzisiaj. Polsko-niemiecka współczesno¶ść rozmywa się w niej gdzie¶ś między wspomnianym cytatem profesora Bartoszewskiego, okładk± "Wprost" z fotomontażem półgołej Angeli Merkel a pogranicznymi wioskami poł±czonymi kursuj±cym czasem promem. Może to po prostu metafora dzisiejszego prowincjonalizmu w polsko-niemieckich stosunkach.



Polskie reakcje na wystawę s± symptomatyczne, bo pokazały, że nam także chodzi głównie o fasadę, a nie rzeczywisty dialog. Jej cel osi±gnięty został nawi±zk±. Ci sami publicy¶ści, którzy raptem kilka dni wcze¶śniej rozpętali burzę o artykuł w "Spieglu", z wielkim ukontentowaniem odnotowali wystawę, której pomysł i kształt jest odpowiedzi± na takie wła¶śnie histeryczne wybuchy. Tymczasem mogłaby być ona okazj± do tego, by postawić krytyczne pytania ważniejsze od fantomów niemieckiego "rewizjonizmu historycznego". Czy zamiast przejrzeć się w lustrze własnych stereotypów, Niemcy nie id± przypadkiem po linii najmniejszego (politycznego) oporu i nie tworz± sobie alibi sumiennie spełnionego obowi±zku? Czy Polska znaczy zbyt mało, by intelektualna odwaga wzięła górę nad lękiem przed nasz± skłonno¶ści± do histerii? Czy dawanie polskiej opinii publicznej ¶środków na uspokojenie to wyraz poważnego podej¶ścia do partnera? Ale zamiast takiej refleksji jest rado¶ść, że Niemcy w końcu docenili polskie cierpienia, co daje nadzieję na porozumienie i ¶świadczy o tym, że nie wszyscy Niemcy ulegli zbiorowej amnezji.



Na tym wła¶śnie polega błędne koło polsko-niemieckiego dyskursu. Niemcy bez emocji odrabiaj± zaległe lekcje obowi±zkowe kłaniania się w pas, my za¶ś aferami a la "Spiegel" raz po raz wtłaczamy ich w ramy tej politycznej poprawno¶ści, z której nic nie wynika. Z drugiej strony: czy bez naszego żoł±dkowania się, często przesadnego i - co gorsza - służ±cego partyjno-politycznej instrumentalizacji, jakakolwiek wystawa o Polsce w Niemieckim Muzeum Historycznym w ogóle miałaby miejsce? To drugie oblicze tego fatalizmu, którego nieuniknionym dzieckiem jest berlińska wystawa.



A więc otchłań bez nadziei? Taki wniosek byłby niesprawiedliwy. Nie tylko dlatego, że w obecnym klimacie politycznym mniej konwencjonalna wystawa po¶święcona Polsce byłaby pewnie marzeniem ¶ściętej głowy. To smutne, ale dwadzie¶ścia lat po przełomie jest na to jeszcze najwyraĽniej za wcze¶śnie. Minimalistyczna i służ±ca zakopywaniu topora wojennego w sporze o pamięć wystawa "Polacy i Niemcy. Otchłań i nadzieja" może jednak odegrać bardzo ważn± rolę. Jej powstanie wła¶śnie w takim kształcie było - ze względu na gordyjski splot wzajemnych oczekiwań, fobii, uprzedzeń i lęków między Polakami a Niemcami - konieczne i nieuniknione. Nadzieja w jej tytule oznacza, że ten węzeł zostanie w końcu przecięty.



Wystawa "Polacy i Niemcy" będzie bowiem stanowić alibi dla bardziej ¶śmiałych prób zmierzenia się z polsko-niemieck± wspólnot± losów. Stabilne demokratyczne społeczeństwa w obu krajach powinny być do nich wreszcie zdolne. Najważniejsz± z takich prób będzie szykowana na 2011 rok pod kierunkiem Andy Rottenberg wielka wystawa w prestiżowej galerii Martin-Gropius-Bau o tysi±cleciu stosunków. Wtedy nikt już nie powie, że Niemcy nie odrobili obowi±zkowej lekcji polskiej historii.



Wystawę "Polacy i Niemcy. Otchłań i nadzieja" ogl±dać można w Niemieckim Muzeum Historycznym w Berlinie do 6 wrze¶śnia br. Wystawie towarzyszy (cz궜ciowo dwujęzyczny) katalog "Deutsche und Polen. AbgrĂĽnde und Hoffnungen". Piotr Buras jest autorem jednego z zamieszczonych w nim tekstów.

Autor: Piotr Buras

http://wyborcza.pl/1,7551...a___Furtka.html
 
 
Wy¶wietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Kopiowanie wszelkich tre¶ci zawartych na forum bez zgody administracji i autorów tematów/postów zabronione!

Administracja forum nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶ć komentarzy - s± one własno¶ci± ich autorów.