Wystawa "Polacy i Niemcy. Otchłań i nadzieja". Furtka w ślepym zaułku
Czy coś takiego jak "obiektywna" wersja historii, którą symuluje wystawa w Berlinie, w ogóle istnieje? Udając, że tak jest, nie przełamie się ignorancji, nie wzbudzi się ożywczej kontrowersji
Wystawa "Polacy i Niemcy. Otchłań i nadzieja", którą w Niemieckim Muzeum Historycznym w Berlinie otwarto 27 maja, to triumf polskiej polityki historycznej. Jest na niej wszystko to, czego domagaliśmy się w prowadzonej przez lata z Niemcami "wojnie o pamięć". Kto jest katem, a kto ofiarą, rozstrzygnięto bez niedomówień. Druga wojna światowa dominuje w ekspozycji obejmującej ostatnich 250 lat. Pokazano tragedię polskiej ludności cywilnej w czasie okupacji hitlerowskiej, cierpienia trzech milionów robotników przymusowych i kolonizację ziem polskich (Zamojszczyzna). Dużo miejsca zajmuje Polskie Państwo Podziemne i Powstanie Warszawskie. Wypędzenie Niemców jest obecne, ale w stosownym kontekście. Niemieccy okupanci zaś to nie anonimowi naziści, lecz konkretne osoby. Jak Heinz Reinefarth, dowódca grupy bojowej, która w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego rozstrzelała tysiące cywilów, a po wojnie adwokat i funkcjonariusz organizacji wypędzonych. O tym, że Niemcy chcieli obrócić Polaków w naród niewolników, dowiedzieć się można z rzutowanych wielkimi literami na ścianę cytatów ...