Wysłany: Nie 08 Lut, 2009 15:41 SS SONDERKOMMANDO BEŁŻEC
W Bełżcu początkowo istniał (od 1940 r.) jedynie obóz pracy przymusowej dla Żydów i Cyganów, jednakże Niemcy bardzo szybko dostrzegli korzystne położenie Bełżca. Bełżec leżał niemal na środkowej linii terenu dawnej (przedwojennej) Małopolski. Był to węzłowy punkt komunikacyjny dróg z zachodu, wschodu i południa. To właśnie dlatego Bełżec został wyznaczony na miejsce lokalizacji ośrodka zagłady Żydów z Kakowa, dystryktu krakowskiego, lubelskiego, galicyjskiego (między innymi Lwów) i radomskiego.
Ośrodek zagłady w Bełżcu (SS Sonderkommando Belzec lub Dienststelle Belzec der Waffen SS) budowano pięć miesięcy - od listopada 1941 roku do marca 1942 roku. Brygada żydowskich robotników, która budowała obóz, została w całości zlikwidowana. Obóz służył wyłącznie natychmiastowej masowej zagładzie ludzi.
Pierwsze transporty Żydów zaczęły przychodzić w marcu 1942 roku. Początkowo przychodziły nie codziennie, jednak już od czerwca 1942 roku transporty przybywały dwa lub trzy razy dziennie, bez jednego dnia przerwy. Przeciętnie mordowano 10 tys. ludzi dziennie.
Ośrodek istniał krótko, do grudnia 1942 roku. W ciągu tych dziesięciu miesięcy Niemcy zamordowali w Bełżcu ponad 600 tysięcy osób, w tym około 550 tys. Żydów polskich (około 300 tys. z dystryktu Galicja) oraz z ZSRR, Austrii, Belgii, Czechosłowacji, Danii, Holandii, Niemiec, Norwegii i Węgier. Zginęło tu również wielu Polaków z pobliskich miejscowości i ze Lwowa, głównie za pomoc udzielaną Żydom.
Od stycznia do lipca 1943 roku ośrodek znajdował się w stanie likwidacji i zacierania śladów zbrodni. Zwłoki pomordowanych wydobyto z masowych mogił, po czym je palono, a kości starto w spacjalnej maszynie na nawóz. Wszystkie obiekty obozu zostały usunięte, a teren dokładnie rozplantowany. Na miejscu obozu zasadzono las, zacierając wszelkie ślady masowej zbrodni.
Istnieje bardzo niewiele źródeł bezpośrednich o tym obozie, gdyż przeżyła tylko jedna osoba. Liczba uciekinierów z Bełżca wynosi ogółem pięć osób. Wśród nich znajdowały się dwie kobiety deportowane z Żółkwi, które bezpośrednio po przywiezieniu ukryły się i po kilku godzinach wydostały się na zewnątrz. Powróciły one do Żółkwi i niestety ponownie trafiły w ręce Niemców - zginęły. Trzecim uciekinierem był dentysta Bachner z Krakowa, który również nie doczekał dnia wyzwolenia. Czwarty, Chaim Hirszman zginął w Polsce już po zakończeniu wojny. Jedynym ocalałym był Rudolf Reder, który pracował przy usuwaniu zwłok z komór gazowych i ich grzebaniu w zbiorowych mogiłach.
W obozie znajdowały się nieliczne baraki dla załogi SS, strażników ukraińskich i niewielkiej liczby więźniów pracujących dla oprawców. Zbiorowe transporty Żydów przywożono do obozu pociągami, które przetaczano na rampę, która była wybudowana przy bocznicy od głównej linii kolejowej Lublin-Lwów. Po wypędzeniu ofiar z wagonów pozbawiano ich bagaży i mówiono, że muszą być poddani kąpieli i dezynfekcji. Następnie prowadzono (pędzono) ich do rozbieralni i łaźni, które w rzeczywistości były komorami gazowymi. Kobietom przed wprowadzeniem do łaźni obcinano włosy. W komorach gazowych wszyscy znajdowali się nago.
Wybudowano 6 komór gazowych, w których uśmiercano jednorazowo około 2.000 ludzi za pomocą spalin dieslowskiego silnika radzieckiego czołgu T 34, ze specjalnym filtrem usuwającym ze spalin charakterystyczną woń, dzięki czemu uzyskiwano bezbarwny i bezwonny tlenek węgla, który zabijał ofiary w ciągu 20 minut.
Przy rozładunku transportu, grzebaniu zwłok i segregacji ubrań oraz bagaży zatrudniono 500 Żydów. Byli oni stale wymieniani - chorych i słabych zabijano, a na ich miejsce dobierano taką samą liczbę nowych. Głównym zadaniem robotników żydowskich było wyciąganie ciał pomordowanych z komór gazowych i ich grzebanie w głębokich mogiłach. Zwłoki grzebano ciasno warstwami nałożone jedne na drugich.
Część z tych Żydów wykorzystano później do zatarcia śladów zbrodni, po czym zostali oni wywiezieni do ośrodka zagłady w Sobiborze i tam zamordowani.
Komendantami obozu w Bełżcu byli Odilo Globocnik i Christian Wirth. Globocnik połknął truciznę w maju 1945 roku. Wirth został zastrzelony przez jugosłowiańskich partyzantów.
W 2004 roku odsłonięto pomnik i otworzono Muzeum.
Źródło materiałów: Dia-pozytyw, Encyklopedia i książka R.Reder "Bełżec"
Dołączył: 20 Mar 2006 Posty: 10266 Skąd: Piękny kraj!
Wysłany: Nie 08 Lut, 2009 16:23
Nooo, tak extra do samego obozu to raczej odpada. Tam raczej szału nie ma pod względem obiektów. Jest to miejsce to zahaczenia przy jakiejś okazji. Do tego zupełnie nie po drodze
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach