Krazy ogólna opinia ze polscy piloci byli jednymi z lepszych w IIw.ś.,tylko ile w tym prawdy?Moim zdaniem cos w tym jest,majac o wiele gorszy sprzet potrafili dzielnie walczyc a z relacji swiadków piloci niemieccy nazywali polskich pilotów latajacych na jedenastkach(p11)"osy". osiagniecia naszych pilotów w anglii na spitfireach jest niemal prawdziwa legeda,słyszałem ze zekoma odwage i zaparcie bojowe mogło wynikac z faktu iz polski praktycznie nie było niemcy zajeli kraj niszczyli i równo z odwaga naszych pilotów szła równierz brawura i złosc i stad takie wyniki.
Ale jakby nie patrzec nie tak dawno w zawodach lotniczych polacy niejednokrotnie zdobywali pierwsze miejsca w najgorszym wypadku czołowe i od wielu lat sie licza na zawodacz ale zawody to nie bitwa.
moze ktos zna jakies ciekawe historie zwiazane z polskim lotnictwem z czasów wojny. pozdrawiam
historii nie przytoczę ale polecam wszystko co napisał Meissner ... w wielu książkach pisze o przedwojennych szkołach pilotażu, o kodeksie honorowym pilotów, o standardach moralnych, o postaciach, które, jeśli miały szczęście przezyć wojnę, kontynuowały tradycję lotnictwa polskiego ... jedna z książek Meissnera, bodajże "Pistolety i kosyniery" zawiera kilkanaście krótkich historii z zycia tych największych, w tym np Żwirki i Wigury ale o nich lepiej poczytać w książce pisanej przez syna Żwirki - Henryka.
Ciekawostka,,,,w ramach ATA (Air Transport Auxiliary)Pomocnicza Słuzba tansportu Lotniczego RAF'u lataly panie Polki 2nd Officer Stefania Wojtulanis i 2nd Officer Anna Leska oraz Jadwiga Piłsudska córka Marszałka.Każda z nich rozprowadziła ponad 500 szt samolotów od szkoleniowych po 2 silnikowe bombowce
SPRAWA HONORU to pasjonująca,błyskotliwie opowiedziana historia polskich pilotów myśliwskich, którzy przyczynili się do uratowania Anglii w czasie bitwy powietrznej w 1940 roku, oraz zdumiewającej zdrady, jakiej dopuściły się Stany Zjednoczone i Wielka Brytania pod koniec drugiej wojny światowej. Skupiając się na osobach pięciu pilotów słynnego Dywizjonu 303 Kościuszkowskiego, autorzy ukazali jak ci młodzi Polacy,całym sercem pragnący wyzwolić swoją ojczyznę,weszli do grona najbardziej bohaterskich i skutecznych lotników drugiej wojny światowej. Czerpiąc z nieoficjalnego dziennika Dywizjonu 303 - wypełnionego osobistymi relacjami ze strać z nieprzyjacielem - oraz z listów, wywiadów, wspomnień, opowiedzieści i fotografii, autorzy żywo i zajmująco opisali pilotów tej jednostki i ich walkę. Śledzimy losy głównych bohaterów w czasie szkolenia przed wojną, ich dramatyczną ewakuację z Polski do Francji , a po jej upadku do Wielkiej Brytanii, w której, początkowo pogardliwie potraktowani przez RAF, odegrali kluczową rolę w bitwie o Anglię, a ich brawura i umiejętności w bezpośrednich pojedynkach na śmieć i życie z niemieckimi meserschmittami podczas eskortowania alianckich wypraw bombowych przeszły do legendy. Dowiadujemy się też, co spotkało polskich pilotów po wojnie, gdy ich kraj oddano Związkowi Sowieckiemu. Sprawa honoru odkrywa przed nami historię Polski w czasie drugiej wojny światowej i dzieje wielotysięcznej armi żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych,walczących u boku aliantów. Opowiada o bezustannych zmaganiach Polaków z Hitlerem i Stalinem, o ich długiej walce o niepodległość i o tragicznym rozwijaniu tych marzeń w czasie pokoju, który nastąpił. Sprawa honoru- dedykowana "Narodowi polskiemu"- przeznaczona jest dla czytelników interesujących się historią Polski i Europy, drugiej wojny światowej, polskim lotnictwem i pilotami a zwłaszcza Dywizjonem Kościuszkowskim, oznaczonym w RAF-ie numerem 303 kulisami wielkiej polityki,walką Polaków o wolność w latach 1919-1989 oraz szczegółami zdrady,jakiej wobec Polski dopuścili się alianci.
WIELKIE DZIEKI ZA JAKZE PRZYDATNA INFORMACJE,TERAZ JESTEM PEWIEN ZE CHCE PRZECZTAC TA KSIAZKE,CZEGOS TAKIEGO WŁASNIE SZUKAŁEM,bo to co do tej pory wpadało mi w rece to były stare ksiazki objete komunistyczna cenzura nie dajaca obrazu rzeczywistwj prawdy
Tak wiem tylko paradoks w tym taki ze teraz jest cenzura objeta na zac
hodnich sasiadów,"bo przeciez oni zawsze byli w porzadku w obec nas"
a ciekawi mnie sprawa kto przyczynił sie do smierci gen.Sikorskiego,bo podobno samolot był sprawny,pilot nie żółtodziób a maszyna spadła jak ranna kaczka,tego pewnie sie nigdy nie dowiemy,dodam jeszcze ze podobno anglia miała jakis czas temu wyjawic na swiatło dzienne pewne dokumenty,jakas tajemnice zwiazana z IIwś no wyszło tak ze zostało to odwleczone JAKBY MAŁO NAS NAOSZUKIWALI ,ale dosc nerwów nie bede za duzo najezdzał na angoli nie sa az tak "zli" co do innych narodów prawda?
Anglia, jak i inne kraje, będzie dbała o swoje interesy najpierw i najmocniej a to czy nam powiedzą w końcu jaka jest prawda wydaje mi się mało prawdopodobne
A propos książki "Sprawa honoru" - powinna zlądować u mnie w piątek więc w przyszłości chętnie się podzielę
No raczej nie powiedza zbywaja nas terminami a zaden polityk dla dobra i spokoju raczej nie poruszy tej sprawy.A co do ksiazki- Podzielisz sie?tzn w jaki sposób?
Zachód .. Wschód .. Anglicy, Rosjanie, Polacy - a można by przypuszczać że to Niemców Sikorski powinien się obawiać najbardziej. Po lekturze Kisielewskiego (narazie tylko "Zamach") i Irvinga zdałam sobie po raz kolejny sprawę że białe wcale nie jest białe a i w czarnym wiele szarości.
to jest tylko gdybanie odnosnie kto komu co zrobił ? prawda zacznie wychodzic po wielu latach jak zostana odtajnione archiwa ... pewnie długo trzeba bedzie czekac i raczej do poznej starosci nie bedzie mi dane poznac prawdy
pomijajac sprawe Sikorskiego....czasami czlowiek doszukuje sie drugiego dna...a sprawa jest banalnie prosta tylko ze taka nasza natura aby świdrować w pustym
"Prof. Jacek Tebinka*: IPN naraża się na śmieszność, wszczynając postępowanie w sprawie śmierci gen. Sikorskiego w 1942 r. Wśród historyków krążą dowcipy o tym, kiedy się zajmą badaniami przyczyn śmierci króla Przemysła II zamordowanego w 1296 r. w tajemniczych okolicznościach
Małgorzata Skowrońska: IPN wszczął śledztwo, które ma wyjaśnić wątpliwości, jakie pojawiają się w sprawie śmieci Sikorskiego. Zamieszanie wywołał "Tygodnik Powszechny", publikując w wakacje rozmowę z Dariuszem Baliszewskim, który dla TVN przygotowuje fabularyzowany dokument o katastrofie gibraltarskiej. Stawia w nim tezę, że generała zabili Polacy, a Brytyjczycy pomogli to ukryć. IPN analizuje też sprawę o oparciu o tzw. materiały krakowskie, czyli publikacje Tadeusza Kisielewskiego, który lansuje tezę, że Sikorskiego zabili Sowieci. Co pan na to?
Prof. Jacek Tebinka: Kisielewski w swoich książkach dotyczących śmierci Sikorskiego twórczo przerobił pomysły redaktora Baliszewskiego, który "zabijał" generała przez ładnych kilkanaście lat w programie "Rewizja nadzwyczajna" w TVP.
Jeśli ostatnia wersja mówi, że zabili Polacy, a pomogli to ukryć Brytyjczycy, to wniosek jest niedorzeczny. Polscy przeciwnicy generała Sikorskiego nie mieli żadnych możliwości, żeby zabić go w Gibraltarze. Jeśli już chcieliby to zrobić - a miał sporo przeciwników wśród młodych oficerów wojska polskiego związanych z obozem piłsudczykowskim - to najłatwiej byłoby to zrobić w Londynie. Sikorski do roku 1942 nie miał osobistej ochrony. Gdy przemieszczał się ze swojej podmiejskiej rezydencji do Londynu, towarzyszyli mu zazwyczaj tylko kierowca i adiutant. To Brytyjczycy zadbali, by wzmocnić jego ochronę. Jeśli już ktoś miałby Sikorskiego mordować i mieliby to robić polscy piłsudczycy, to akurat Gibraltar byłby ostatnim miejscem. Dostęp do tej brytyjskiej kolonii na skraju Półwyspu Pirenejskiego był przez Anglików ściśle kontrolowany.
Prezydent i premier zapowiedzieli, że nie mają nic przeciwko ekshumacji prochów Sikorskiego i wykonania autopsji, by zbadać przyczynę śmierci. Kardynał Dziwisz, opiekun Katedry Wawelskiej, powiedział, że zgodę na otwarcie sarkofagu da, jeśli dostanie oficjalną prośbę, a rodzina nie będzie miała nic przeciwko temu.
- Niedobrze, jeśli okazuje się, że władze państwowe traktują tego rodzaju historical fiction jako fakt i prawdę objawioną. To bardzo niebezpieczny znak, świadczący, że kancelarie prezydenta i premiera nie pracują zbyt skutecznie, brak tam jakiegokolwiek krytycyzmu czy umiejętności analizy informacji, które do nich docierają.
Pytanie, czy władze państwa polskiego i kardynał powinni tak od razu reagować na wołanie o ekshumację. Tym bardziej że rząd polski na wychodźstwie zaakceptował w 1943 r. wyniki śledztwa. To właśnie władze polskie, gdy przedstawiono im projekt komunikatu w sprawie przyczyn śmierci, chciały szczególnie podkreślić, że nie był to sabotaż. Chodziło o przeciwdziałanie propagandzie niemieckiej.
IPN prowadzi jednak postępowanie wyjaśniające w oparciu o to, co pan nazywa historical fiction...
- To przejaw nadgorliwości groźny dla współczesnych stosunków Polski z Wielką Brytanią. Instytucja państwowa, jaką jest IPN, poddaje w wątpliwość przyczynę śmierci Sikorskiego, a tymczasem rząd polski na wychodźstwie nie miał wątpliwości co do wyników śledztwa w 1943 r. To dziwne, bo prezydent Kaczyński i premier Tusk mocno podkreślają ciągłość władz Polski, odwołując się do tradycji II RP i rządu w Londynie.
IPN naraża się na śmieszność. Wśród historyków krążą dowcipy o tym, kiedy się zajmą badaniami przyczyn śmierci króla Przemysła II zamordowanego w 1296 r. w tajemniczych okolicznościach.
Zwolennicy teorii o zamachu na Sikorskiego powołują się na utajnione przez Wielką Brytanię akta.
- Kompletny nonsens powtarzany często przez ignorantów, a nawet osoby ze znanymi nazwiskami. Każdy, kto ma dostęp do internetu, może sprawdzić w katalogu online • ) w The National Archives w Kew pod Londynem, wpisując hasło „Sikorski”, że wszystkie akta ze śledztwa z 1943 r. zostały odtajnione. W 1967 r. parlament brytyjski uchwalił nową ustawę, która skróciła do 30 lat okres utajnienia akt rządowych. Z tym zastrzeżeniem, że wtedy i po dzień dzisiejszy akta brytyjskiego wywiadu cywilnego MI6 są spod tego prawa wyłączone i podlegają teoretycznie całkowitemu utajnieniu. Ale to utajnienie nie ma znaczenia, bo śledztwo w sprawie katastrofy samolotu Sikorskiego było w kompetencji władz wojskowych. Te akta brytyjskie dotyczące II wojny światowej zostały odtajnione na początku 1972 r. Mają one podstawowe znaczenie, bo są kompletne i nie pozostawiają wątpliwości, że Sikorski zginął w wypadku lotniczym.
Co dokładnie znajduje się w tych dokumentach?
- Komunikat ogłoszony w parlamencie brytyjskim we wrześniu 1943 r. zaraz po śledztwie był bardzo lakoniczny. Oświadczono, że był to wypadek, a nie sabotaż. Nie było mowy o tym, żeby ogłosić publicznie protokoły ze śledztwa prowadzonego przez RAF z udziałem oficera polskich sił powietrznych, bo byłoby to korzystne dla propagandy niemieckiej. Uczyniono to w 1972 r. Wtedy też te dokumenty opublikowano po polsku.
Zdaniem komisji badającej katastrofę w samolocie zablokowały się prawdopodobnie stery wysokościowe. Co spowodowało ich blokadę, nie wiadomo. Nie stwierdzono żadnych technicznych uszkodzeń. Na płycie lotniska, z którego startował liberator, znaleziono worek z pocztą lotniczą. Tego faktu komisja też nie była w stanie wyjaśnić. I kolejna niejasność: katastrofę przeżył jedynie pilot samolotu - Czech , który początkowo zeznał, że nie założył kamizelki ratunkowej, choć w niej go znaleziono, co zresztą uratowało mu życie. Te niejasności i słabe punkty brytyjskiego dochodzenia nie świadczą jednak o sabotażu czy zamachu, ale o rzetelności komisji brytyjskiej.
Ostatnio znalazłem w dokumentach brytyjskich kolejną ciekawą informację o czeskim pilocie. Pod koniec lat 40. uwięziła go czechosłowacka bezpieka. Zdołał uciec na Zachód, gdzie opowiadał o próbach wymuszenia na nim zeznań, że brytyjski wywiad skłonił go do spowodowania katastrofy w Gibraltarze, a tym samym zabicia Sikorskiego. To pokazuje, że źródła teorii o brytyjskich służbach stojących za zamachem tkwią obok Berlina w Moskwie.
Zwolennicy teorii zamachu natychmiast zakrzykną, że przytaczane przez pana dokumenty są sfabrykowane, a prawdziwe informacje znajdują się w tajnych aktach wywiadu brytyjskiego.
- Zamach na Sikorskiego nie jest oryginalnym pomysłem współczesnych zwolenników teorii spiskowych w Polsce. Ten pomysł ma swojego ojca w Berlinie w propagandzie goebbelsowskiej. To właśnie hitlerowskie Niemcy następnego dnia po śmierci Sikorskiego rozpętały kampanię, w której oskarżano Brytyjczyków o zamordowanie generała. Wystarczy sięgnąć po tzw. polską prasę gadzinową. "Nowy Kurier Warszawski" przynosił tytuły oskarżające Brytyjczyków o mord na Sikorskim. Ta propaganda wpisywała się w sprawę katyńską. Niemcy po to ogłosili światu rewelacje katyńskie, żeby doprowadzić do rozłamu między sojusznikami zachodnimi a ZSRR. To się nie udało, ale efekt był taki, że Stalin zerwał stosunki z rządem polskim w Londynie.
A co do tajemniczych archiwów wywiadu brytyjskiego. Tamtejsze służby specjalne, zarówno wywiad cywilny MI6, jak wywiad wojskowy prowadziły w Gibraltarze bardzo ograniczoną działalność. Miały przede wszystkim swoje tajne placówki w Hiszpanii i Portugalii. Nie należy się spodziewać jakiś rewelacji i mitycznych archiwów, które po odtajnieniu mogłyby potwierdzić wersję o sabotażu.
Gibraltar był natomiast jednym z punktów wypadowych Special Operations Executive (SOE) zajmującej się sabotażem na obszarach władanych przez Trzecią Rzeszę i Włochy. Była to jednak służba specjalna najściślej współpracująca z Polakami i im najbardziej przyjazna. Zabijała wrogów i masowych morderców, jak Protektora Czech i Moraw Reinharda Heydricha, ale nie brytyjskich sojuszników.
Brytyjczycy w kontekście generała Sikorskiego też się musieli zmierzyć z historical fiction?
- W latach 60. władze brytyjskie powróciły do katastrofy za sprawą Szwajcara Rolfa Hochhutha i jego sztuki "Soldaten, Nekrolog auf Genf", która była wystawiana na angielskich scenach. Dramaturg oskarżył w niej Churchilla o zamordowanie Sikorskiego. Niemal równocześnie ukazała się książka Davida Irvinga "Accident - The Death of General Sikorski" (1967).
Irving w oparciu o relacje świadków starał się podważyć wersję wypadku, choć jednoznacznie nie opowiedział się za teorią sabotażu. Władze brytyjskie próbowały znaleźć odpowiedź na te zarzuty. W latach 1968-69 prowadzono powtórne śledztwo. Dokumenty, które wtedy powstały, odtajniano stopniowo po 1999 r. Nie przyniosły jednak żadnych rewelacji i nie podważyły ustaleń komisji RAF-u z 1943 r.
A wątek Sowietów, którzy mieli zorganizować zamach, jak twierdzi Kisielewski?
- Do tego nieopatrznie sam się trochę przyczyniłem kilka lat temu, tłumacząc i publikując w kwartalniku "Dzieje Najnowsze" brytyjski dokument pochodzący z roku 1969 r. przeznaczony dla ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii Harolda Wilsona.
W tym dokumencie znajdował się paragraf o uciekinierze radzieckim - najprawdopodobniej oficerze KGB Anatoliju Golicynie - który przekazał brytyjskiemu wywiadowi informację, że NKWD zabiło Sikorskiego.
Co możemy powiedzieć o realiach? Gdy Sikorski znalazł się w Gibraltarze, był tam też ambasador ZSSR w Londynie Iwan Majski, który radzieckim samolotem doleciał z Londynu na Gibraltar, a potem przez Kair do Moskwy. Ani Majski, ani Sikorski nie wiedzieli, że są równocześnie w Gibraltarze. Zadbał o to tamtejszy gubernator Mason-Macfarlane ze względów protokólarnych, bo to już było po zerwaniu stosunków polsko-radzieckich.
Powiedzmy jedną z najistotniejszych rzeczy, która w sposób prosty obala fantastyczne teorie o zamachu. Generał Sikorski, który odwiedzał polską armię na Bliskim Wschodzie latem 1943 roku, początkowo z Kairu miał lecieć do Algieru. W ostatniej chwili zmienił zdanie i postanowił wracać do Wielkiej Brytanii. Wracał przez Gibraltar. Znalazł się tam więc przypadkowo. To dlatego, że dostał od Churchilla telegram, który błędnie odczytał jako wezwanie do powrotu. Trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek był w stanie zorganizować skomplikowaną akcję zabijania Sikorskiego w ciągu 24 godzin.
Trudno sobie wyobrazić, żeby ktokolwiek był w stanie zorganizować skomplikowaną akcję zabijania Sikorskiego w ciągu 24 godzin. Jeśli przejrzymy akta Special Operations Executive, która zajmowała się wspieraniem ruchu oporu w czasie II wojny światowej i przeprowadzała akcje sabotażu, to dowiemy się, że planowanie zamachu zajmowało miesiące. Najlepiej zorganizowana służba specjalna, a już tym bardziej rzekomi polscy spiskowcy nie byliby w stanie wprowadzić w życie i zgrać w czasie zamachu na Sikorskiego.
Baliszewski jako jeden z dowodów na zamach podaje to, że nigdy nie znaleziono ciała Zosi Sikorskiej, córki generała, która też miała lecieć liberatorem. Twierdzi, że została wywieziona na Wschód i są świadkowie, którzy ją widzieli...
- Cóż, to nie pierwsza osoba cudownie ożywiana przy okazji tej sprawy. Kisielewski ożywił drugiego pilota liberatora - Brytyjczyka majora Herringa. Niedawno widziałem list, który w 1969 r. wdowa po nim skierowała do ministerstwa obrony w Londynie. Powołała się na porady astrologów, według których jej mąż nadal żyje. Brytyjskie ministerstwo miało duże kłopoty, żeby na ten list racjonalnie odpowiedzieć.
A wodowanie? I Baliszewski, i Kisielewski twierdzą, że samolot nie uderzył w wodę, tylko wodował.
- To nie jest twórczy pomysł naszych autorów teorii spiskowych. Pierwszy był David Irving. Rozmawiał z dwoma podoficerami armii brytyjskiej, którzy twierdzili, że widzieli katastrofę. Jeden z nich, sierżant Martin, służył w SOE. Powiedział, że obserwował samolot z odległości około pół mili (czyli jakieś 900 m) i widział - a widoczność tej nocy była rzeczywiście dobra - że nie zetknął się gwałtownie z wodą. Martin był jednak mało wiarygodny - po wojnie twierdził, że był nawet majorem w SOE. Brytyjskie władze miały jedno wyjaśnienie: z odległości około pół mili zetknięcie samolotu z taflą wody mogło wyglądać z daleka jak wodowanie.
Co dalej będzie działo się ze sprawą Sikorskiego?
- Byłoby to wszystko zabawne, gdyby nie coraz większa wiara wśród sporej części społeczeństwa w upowszechniane przez prasę, a także jeden z kanałów telewizyjnych, który wyprodukował film dokumentalny o Sikorskim, fantastyczne teorie o zamachu na generała Sikorskiego. To smutny przykład na to, jak łatwo manipulować ludźmi, którzy z różnych względów nie mają możliwości dokonania samodzielnie krytycznej analizy informacji dostarczanych im prasę i telewizję."
*Prof. Jacek Tebinka jest historykiem i politologiem, profesorem Uniwersytetu Gdańskiego, zajmuje się badaniem stosunków polsko-brytyjskich w XX wieku i polityki mocarstw wobec Polski w czasie II wojny światowej; opublikował m.in.: "Polityka brytyjska wobec problemu granicy polsko-brytyjskiej 1939-1945", Warszawa 1998 oraz Nadzieje i rozczarowania. Polityka Wielkiej Brytanii wobec Polski 1956-1970, Warszawa 2005.
Dołączył: 20 Mar 2006 Posty: 10270 Skąd: Piękny kraj!
Wysłany: Sob 06 Wrz, 2008 21:35
Prawdy boją się tylko kłamcy... Więc jestem za ekshumacją, chociaż jest ona zbędna, gdyż "wszyscy" wiedzą jaka jest...
Ale niech w końcu oficjalnie wskaże się zdrajców i sprzedawczyków, obali kilka mitów narodowych, a ponadto zatka twarze wszystkim tym, orędownikom oficjalnie zmanipulowanej wersji obowiązującej... Choć w czasach ogólnie przyjętych i funkcjonujących manipulacji, kto da gwarancję, że ogłoszą prawdę?...
Jesli chodzi o temat to brzmi Polscy Piloci - napiszę troszkę i treściwie:
w kręgach lotniczych na zachodzie potrzebowali najmniej czasu na przysfojenie pilotowania, taktyki walki i wprowadzenia do boju po bardzo uproszczonym szkoleniu "przeszkoleniu" mieli to coś co jeest potrzebne pilotom myśliwskim bynajmniej nie mają najwwiększej ilości zwycięstw w powietrzu jak np. as Hartmann kilka setek ale nasi piloci byli oryginalni w walce bardzo zawadiadzcy!!!
Takie nazwiska przedkładam do refleksji : Skalski ,Zumbach ,Horbaczewski ,Gładych ,Gabreski ,Łanowski i tak dalej...
Dołączył: 20 Mar 2006 Posty: 10270 Skąd: Piękny kraj!
Wysłany: Sob 11 Paź, 2008 23:35
"zawadiaccy" czyli jacy? Bo mnie kojarzy się ten termin z brawurą, a ta z kolei z lekkomyślnością, brakiem poszanowania dla życia, ryzykanctwem, ignorancją itp... Jednym słowem ów termin nie wzbudza u mnie jakiś pozytywnych odczuć
"zawadiaccy" czyli jacy? Bo mnie kojarzy się ten termin z brawurą, a ta z kolei z lekkomyślnością, brakiem poszanowania dla życia, ryzykanctwem, ignorancją itp... Jednym słowem ów termin nie wzbudza u mnie jakiś pozytywnych odczuć
Zaciekli, zadziorni brawura też tak bywało w dywizjonach stacjonujących w Angli
Angielscy oficerowie często mieli problemy z pilotami polskimi jeśli chodzi o dyscyplinę słynna sprawa z prowadzeniem korespondencji radiowej po polsku nie po angilsku podczas walki!!!
Po wszystkim w bazie dostawali reprymende a następnie słowa uznania za zwycięstwa nad niemieckimi pilotami.
Polscy piloci bardzo dobrze walczyli z taką zaciętością jak na skromnych P11 we wrześniu tylko tyle że nad kanałem La Manche mieli maszyny o wiele lepsze i umiejętnie to docenili.
Trzeba też pochulić czoła nad pilotami niemieckimi i trzeba przyznać że ci którzy przetrwali od września 39 do operacji barbarossa to byli piloci z największym doświadczeniem bojowym i ilością zwycięstw w powietrzu może i na wszystkich frontach ( ale to takie mało romantyczne podchodzili już rutyniarsko do taktyki i techniki w walce) tacy jat Hartmann, Galland, Witt itp.
"Z wyjątkową koncentracją Polaków szła w parze wyjątkowa odwaga. Brytyjskich pilotów nauczono latać i walczyć ostrożnie. Zalecano im nie podchodzić za blisko wroga i otwierać do niego ogień z odległości nie mniejszej niż sto pięćdziesiąt jardów. Polakom natomiast wpojono agresywność, nawyk atakowania po kawaleryjsku, otaczania i zastraszania wroga, który zmuszony do odwrotu stawał się łatwiejszym celem. Po krótkich, wstępnych seriach ze 150, 200 jardów, posłanych dla postrachu, żeby zagrać przeciwnikowi na nerwach, polscy piloci zblizali się do niego na odległość prawie bezpośredniego strzału i dokańczali dzieła. (...) Kilka razy zdarzyło się - raportował Forbes (brytyjski dowódca lotniczy, oficer dywizjonu 303) - że na widok szykujących się do ataku polskich hurricane'ów niemieckie załogi wyskakiwały z bombowców jeszcze przed strąceniem."
i jeszcze coś w temacie profesjonalizmu polskich pilotów:
"Wciąż od nowa zadawano pytanie: dlaczego Polacy są tak dobrzy? Odpowiedź była złożona. Prawie wszyscy polscy piloci, na ogół starsi od brytyjskich kolegów, wylatali na różnych samolotach setki godzin, a ponadto zdobyli doświadczenie w walkach w Polsce i Francji. Nie wpojono im, jak lotnikom brytyjskim, bezkrytycznej wiary w skomplikowaną aparaturę radiową i sieć radarów, a latania nauczyli się na prymitywnych, przestarzałych maszynach. Dzięki temu - jak stwierdził brytyjski instruktor lotnictwa - 'wybornie znali się na samolotach i sztuce pilotażu.' Choć doceniali wartość takich narzędzi jak radio i radar, Luftwaffe wykrywali głownie wzrokiem. 'W przeciwieństwie do brytyjskich pilotów, szkolonych (...) żeby lecieć, gdzie każą, polscy piloci cały czas się rozglądają, wypatrując wroga' - stwierdził angielski lotnik. Żeby przed wojną zostac w Polsce pilotem, kandydat musiał mieć sokoli wzrok, a polscy myśliwcy ciężko pracowali nad tym, aby zachować i rozwijać umiejętność dostrzegania odległych talentów."
Skąd więc takie osiągniecia? To talent, zaangażowanie, ćwiczone non-stop umiejętności .... no i motywacja ogromna
A propos wspomnień i książek w temacie to jeszcze: Ogień nad Chinami, Początek jutra, Witold Urbanowicz;
Tolo muszkieter z dywizjonu 303. Wspomnienia o Witoldzie Łukuciewskim, Bożena Gostkowska, Andrzej Findeisen
Zgadzam się z cytatami w 100% rzeczowo przedstawiłeś aspekt który chciałem wyjaśnić.
Jeszcze dodam jedno: polscy piloci bardzo buntowli się w lataniu w zwartych szykach na azymut i pułap to była nie praktyczna taktyka z trudem przeforsowali luzne polowanie w małych odstępach maszyn od siebie około 500m nie skupiali się na utzrymywaniu w szyku ale skutecznie omiatali wzrokiem i wypatrywali Helmutów w przestworzach jak juz zobaczyli to nawet nie starali się wywalczać manewrami przewagi w wysokości tylko ile silniki Merliny pozwalały to gazu i bezpośrednio walili w Helmutów.Niemieccy piloci sami przyznawali że polaków można rozpoznać nie po oznaczeniach ale o stylu w jakim walczyli-wiedzieli że jeśli natkną się na polaków to po kontakcie wzrokowym z przeciwnikiem do starcia dojdzie zawsze!!!Podobną reputację mili tylko czarni piloci w Mustangach z 8Armii USAF
Czescy piloci "Pepiki" też meili fantazję w walce powietrznej ale pzry naszych wypadali blado nadmiar knedliczków nie służy lataniu HA,HA!
Polecam "Dług honorowy" o Eskadrze Kościuszkowskiej czyli jak to dzielni młodzi Amerykanie walczyli o Polskę w wojnie polsko-bolszewickiej. I wcale nie mieli z górki
Najciekawsza jest ilość przymusowych lądowań w tysiącach przypadkowych miejsc i ci biedni mechanicy ktorzy ciężarówkami albo i wozami konnymi zasuwali żeby a) naprawić, b) zebrać części zamienne, c) dolać paliwa :):)
Witam również polecam "Sprawe honoru" Lynne Olson i Stanley'a Cloud'a ale i świetną książkę "Baza 43- Cichociemni" Ian'a Valentina. Pozdrawiam i życzę miłej lektury.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach