Sześćdziesięciotonowe cielsko jednego z najsłynniejszych, a zarazem najbardziej tajemniczych współczesnych czołgów, robi ogromne wrażenie nawet na tych, którym nie są obce arkana budowy wozów bojowych.
Od momentu, w którym Francuzi, konstruując w czasie I wojny światowej swojego Renaulta FT 17, ustanowili obowiązujące do dziś kanony architektury czołgowej, żaden nowy projekt gąsienicowego wozu bojowego nie mógł uciec z trójkąta trzech kolidujących ze sobą czynników: ochrony przed ogniem przeciwnika, mobilności i siły ognia. Najlepsze czołgi w historii szczyciły się wspaniałą harmonią całej trójki. Merkava, w starohebrajskim Rydwan, jak twierdzą jej twórcy, z generałem majorem Izraelem Talem na czele, jest pierwszym czołgiem, który zmienił tę pancerną geometrię, dodając do trójkąta czwarty czynnik, do tej pory marginalny, ale bardzo ważny dla małego, dysponującego skromnymi zasobami ludzkimi Izraela - przeżywalność załóg. Nawet jeśli pojazd zostałby kilkakrotnie trafiony pociskami przeciwpancernymi wroga, obsługujący go ludzie mieli móc ujść z życiem.
Ze względu na konflikty z sąsiadującymi państwami oraz trudności w pozyskiwaniu broni zza granicy Izrael posiada bardzo dobrze rozwinięty przemysł zbrojeniowy, którego wyroby zyskują bardzo pochlebne oceny na świecie. Państwo to jest także producentem czołgów własnej konstrukcji oraz posiadło w wysokim stopniu umiejętność modernizacji importowanych (bądź zdobytych w walce) wozów bojowych (np. podwozie T-55 posłużyło do stworzenia transportera opancerzonego Achzarit).
Ogólnie sytuacja Izraela jest nie do pozazdroszczenia. Izraelska armia liczy ok. 170 tys. żołnierzy w czasie, gdy armie sąsiadów tego małego państwa przedstawiają się następująco: Egipt 450 tys., Syria 420 tys., Jordania 86 tys., Liban 10-15 tys. żołnierzy. Nie trzeba chyba dodawać, że z wszystkimi tymi państwami Izrael miał lub ma na pieńku. Aby tę sytuację zdecydowanie poprawić na swoją korzyść izraelscy inżynierowie stworzyli czołg o nazwie Merkava, który wszedł do użytku w kwietniu 1979 roku. Obecnie jest to czołg, który nie ma sobie równych na Bliskim Wschodzie, a może i na świecie. Jest to najlepiej przystosowany czołg do działań pustynnych na świecie.
Po kilku nadzwyczaj krwawych wojnach bliskowschodnich, w których czołgi stanowiły jeden z głównych oręży Tsahalu, izraelscy teoretycy zadali sobie fundamentalne pytanie, czy należy się po prostu pogodzić z ogromnymi stratami wśród załóg trafionych pojazdów pancernych. Negatywną odpowiedź łatwo sobie wytłumaczyć, biorąc pod uwagę, iż od 1948 roku na tym teatrze działań zbrojnych starła się ze sobą olbrzymia liczba ponad 32 tys. wozów bojowych. I Izraelczycy i ich przeciwnicy w sumie stracili 4300 czołgów. Większość żołnierzy ze zniszczonych wozów poniosła śmierć w płomieniach. Dla ludniejszych sąsiadów Państwa Hebrajskiego nie były to zbyt alarmujące dane. Ale w kraju, który stara się oszczędzić życie każdego wyszkolonego wojskowego, postawiono pytanie, czy czołgiści Tsahalu mają nadal płonąć w wozach dostosowanych do innych, typowo europejskich warunków walki. Negatywna odpowiedź uruchomiła działania grupy, znanej potem jako team generała Tala. Jej idea była niesłychanie prosta i, jak się potem okazało, skuteczna. Należało zbudować izraelski czołg, wykorzystując do maksimum części i podzespoły amerykańskich Pattonów M48 i M60 oraz brytyjskich Centurionów, który da załodze najwięcej szans na uratowanie się nawet w skrajnie krytycznych sytuacjach. To założenie wymusiło uplasowanie silnika i zespołu transmisyjnego z przodu, w charakterze dodatkowej osłony, pozwalając na otworzenie dostępu do przedziału bojowego od tylu. Przy takim rozwiązaniu pocisk kumulacyjny musiałby najpierw przedrzeć się przez gruby pancerz przedni (z reguły najgrubszy w czołgach), następnie przez cały blok silnika i na końcu przez jeszcze jedną płytę pancerną. Obecnie nie ma takiego pocisku konwencjonalnego, który mógłby sprostać temu zadaniu.
Pierwsze rysunki koncepcyjne zespól Tala wykonał podobno tuż po wojnie sześciodniowej w 1967. Ale prace nad Merkavą przyspieszyły ciężkie straty izraelskich wojsk pancernych w październikowej wojnie 1973. W rok po niespodziewanym sforsowaniu przez Egipcjan Kanału Sueskiego prototyp Merkavy był już gotów do prób. Jednak do 1977 trwało jego doskonalenie, aby znaleźć optymalny układ kadłuba i wieży, maksymalnie odpornych na trafienia. Wiadomo, że
grupa Tala przebadała w tym czasie tysiące czołgowych wraków, ściągając je z wojennych pobojowisk i dokładnie analizując sytuacje, w których doszło do utraty wozów i ludzi. W 1979 pierwsza produkcyjna wersja Merkavy znalazła się w operacyjnych jednostkach Tsahalu. Do 1983 wyprodukowano około 300 wozów tej odmiany. Warto zauważyć, że w opancerzeniu wieży nowego czołgu zastosowano po raz pierwszy wielowarstwowy układ grodziowy. Wszystkie pociski do standardowej, gwintowanej armaty 105 mm umieszczono w specjalnych pojemnikach, zapobiegających eksplozji w przypadku przebicia pancerza, z dala od wystawionego na ogień wroga frontu pojazdu. Żadnego z nich nie ulokowano ponad pierścieniem obrotowym wieży.
Merkava przeszła chrzest bojowy podczas operacji "Pokój dla Galilei" w Libanie w 1982. W walkach ulicznych w Bejrucie czołgi wystąpiły w archaicznej, niekorzystnej dla siebie roli wozów wsparcia piechoty (co stało się przedmiotem otwartej krytyki w Knesecie, czyli jerozolimskim parlamencie), o dziwo, wychodząc niemal obronną ręką z prawie beznadziejnych starć ze strzelcami RPG (w podobnej sytuacji rosyjskie T-72 i T-80 zostały zmasakrowane na bulwarach Groznego). Wedle danych Tsahalu, 50 Merkav zostało wówczas trafionych różnymi rodzajami broni przeciwpancernej. Zginęło tylko 9 czołgistów, większość w otwartych nieopatrznie włazach wież, od kul snajperów. Ale żaden z uszkodzonych wozów nie spłonął. Najprawdopodobniej wszystkie trafione Merkavy zostały wyremontowane i ponownie wcielone do swoich jednostek. Co ciekawe, ten sam los spotkał ponoć najbardziej pechowy pojazd, który podczas pojedynku pancernego z czołgami syryjskimi otrzymał aż 20 trafień. Żołnierze izraelscy po raz pierwszy w warunkach wojennych przekonali się na własnej skórze, jak cenne są rozwiązania grupy Tala, a zwłaszcza dostęp do wnętrza czołgu poprzez tylne drzwi pancerne. Ocaliły one życie dziesiątkom rannych, którym obszerny tył kadłuba Merkavy posłużył jako schronienie i punkt ewakuacyjny. Nie należy się więc dziwić, że kiedy dane te stały się własnością opinii publicznej Izraela, całe rzesze poborowych, którzy otrzymali przydział do wojsk pancernych, starały się o skierowanie do batalionów wyposażonych w Merkavy. Efektem doświadczeń wyniesionych z operacji "Pokój dla Galilei" stał się drugi wariant produkcyjny Merkavy. Ten model opuścił po raz pierwszy linię montażową w 1983. Do 1990 zakłady produkcyjne przekazały Tshalowi ponad 600 takich wozów. Otrzymały one wzmocniony elementami modułowymi pancerz wieży i kadłuba, ulepszony system kierowania ogniem. Powiększono również zasięg działania czołgu. W dzisiejszych czasach podstawowym sprzętem czołowych batalionów pancernych Tsahalu są ciągle ulepszane obecnie już 62-tonowe Merkavy Mk 3. Starsze wozy bojowe poddawane są procesowi odmładzania, otrzymując pakiety modernizacyjne, dające im możliwości bojowe "trójek". Nieoficjalnie, tak modernizowane wozy określane są jako Merkavy Mk 4. „Nie mamy pieniędzy na budowę czołgu całkowicie nowej generacji”, twierdzi jeden z menadżerów izraelskiego przemysłu zbrojeniowego. „Będziemy jednak ciągle doskonalić sprzęt, którym dysponujemy, znacznie ulepszając jego walory bojowe”. Istotnie, modułowy system opancerzenia zewnętrznego Merkavy Mk 3 pozwala na dostosowanie tego pojazdu do ciągle zmieniających się trendów w konstruowaniu czołgowych osłon. Obecnie mówi się w Izraelu o konieczności zaprojektowania kombinacji dodatkowych bloków pasywnego i aktywnego pancerza, którymi należy osłonić najbardziej wrażliwe obecnie na przebicie górne powierzchnie wozów.
Zdarzają się także i wpadki. Wedle relacji szefa Elbitu, Josepha Ackermana, przed kilkoma laty generała Tala zaalarmowano informacją, iż półcalowy pocisk wystrzelony z karabinu maszynowego w jakiś przedziwny sposób pokonał pancerz walczącej w Libanie Merkavy. Kula znalazła sobie drogę do przedziału bojowego, raniąc dotkliwie w nogę kierowcę czołgu. Tal tak bardzo przejął się tą sprawą, iż osobiście co kilka dni odwiedzał w szpitalu rannego żołnierza, a jego rodziców z ogromnym żalem przeprosił za własne niedbalstwo konstrukcyjne. Natychmiast we wszystkich wozach pierwszej linii wprowadzono odpowiednie ulepszenia, zapobiegające podobnym przypadkom w przyszłości. Od niesłychanie wyczulonych na tajemnice wojskowe Izraelczyków nie sposób wyciągnąć informacji o szczegółach tamtego wypadku. Usta pytającego zamykane są zwykle powszechnym w Państwie Hebrajskim sloganem „moje gadulstwo może kosztować życie mojego syna, lub na przykład dziecka sąsiadów”... Nie można się więc dziwić, że okoliczności trafienia dość starymi, ale prawdopodobnie zmodernizowanymi rosyjskimi rakietami przeciwpancernymi (mówi się o Fagotach lub Malutkach) i zniszczenia w Libanie w 1997 aż kilku czołgów Merkava otoczone są ogromną tajemnicą. Wiadomo, że team generała Tala zajął się już i tym przypadkiem. A żołnierze wierzą w jego instynkt tak dalece, że panuje powszechne przekonanie, iż wyposażenie Merkav w odpowiednie kontrśrodki jest tylko kwestią czasu. Na razie Izraelczykom udało się zrewolucjonizować system kierowania ogniem 120 mm gładkolufowej armaty, w którą wyposażone są współczesne Merkavy. Ponieważ przyjęto zasadę, że pierwszy wystrzelony pocisk nie tyle może, ile musi zniszczyć cel, jeśli załoga ma przeżyć, czołg izraelski wyposażono w tak zwany elektrooptyczny auto-tracker. Jest to urządzenie, które wbudowuje się przede wszystkim do głowic śledzących rakiet. W Merkavie wystarczy w pojedynczym obiektywie celownika dziennego (12-krotne powiększenie) lub w kanale nocnym (5-krotne powiększenie uchwycić na moment cel i "zamrozić" go w auto-trackerze. Od tej pory bez względu na manewry atakowanego obiektu, czy też ewolucje Merkavy, cel będzie się znajdował zawsze na linii strzału. Nawet jeśli pojazd przeciwnika schowa się na chwilę za przeszkodę terenową, obdarzony pamięcią auto-tracker złapie go ponownie samodzielnie.
Dzięki takiemu urządzeniu w 1996 załoga Merkavy wygrała pojedynek z zamaskowanym stanowiskiem przeciwpancernych rakiet kierowanych Hezbollahu w Libanie. Nim odpalony z ziemi pocisk dosięgnął czołgu, prowadzący go operator i jego pomocnicy zostali zmieceni eksplozją granatu czołgowego. Pozbawiona systemu sterowania rakieta niemal otarta się o Merkavę, nie czyniąc jej wszelako żadnej szkody. Od początku 1997 Merkavy są wyposażane w zintegrowany system dowodzenia CVIS (Combat Vehicle Integrated System) firmy Elop. Dane nawigacyjne, informacje z bezpilotowych obiektów rozpoznawczych i wszelkiego typu wskazania uzyskane z dowolnych sensorów są integrowane cyfrowo, a następnie przesyłane w formie map terenu, czy wskazań celów dowódcom czołgów. Otrzymują je oni na monitorach zainstalowanych we wnętrzu wieży, lub też, to już światowa sensacja, poprzez miniwskaźnik przezierny (odpowiednik lotniczego HUD-a), zainstalowany na hełmie przed dowolnie wybranym okiem czołgisty. Nieznacznie wychylony z włazu dowódca Merkavy może więc na bieżąco śledzić sytuację w najbliższym otoczeniu czołgu, widząc w okularze, co go czeka za najbliższym wzniesieniem i jeszcze dalej. A kto pierwszy dostrzeże przeciwnika ten przecież wygrywa i wychodzi cało z walki...
Biorąc pod uwagę brak wcześniejszych doświadczeń Izraela w dziedzinie projektowania i budowy czołgów, jest to sukces wielkiej miary. Nie jest to czołg, który charakteryzowałby się rewelacyjną zwrotnością, czy też potężną siłą ognia, ale za to jego pancerz to marzenie czołgisty. W czasie walk nigdy nie udało się nieprzyjacielowi zabić załogi Merkavy. Szczególny nacisk położono na zabezpieczenie najbardziej narażonej na atak w czasie walki części czołgu, jego przodu.
Izraelski "Rydwan" ma bardzo dobry system przeciwpożarowy reagujący zarówno na ogień, jak i na wybuch paliwa lub oleju. Czas zadziałania systemu - 80 milisekund!
Wieża czołgu ma kształt długiego klina co sprzyja rykoszetowaniu pocisków (czołowa powierzchnia wieży ponad kadłubem wynosi zaledwie 1 m kw.). Jakby tego było mało, dodatkowo niewielkie powierzchnie wieży w różnych płaszczyznach utrudniają skuteczny ogień przeciwko Merkavie. W wersji Mk 3 zastosowano już modułowy (wymienny!) warstwowy pancerz laminowany o znacznie lepszych parametrach ochronnych. Boki Merkavy są chronione przez metalowe fartuchy, które powodują wcześniejsze detonowanie pocisków kumulacyjnych. Nietypowe jest również w Merkavie rozmieszczenie amunicji. Nie umieszczono jej jak to jest przyjęte w większości czołgów w wieży, ale w tylnej części kadłuba. Oprócz tego naboje pakowane są w specjalne pojemniki co zmniejsza do minimum możliwość penetracji własnej amunicji przez wrogi pocisk. Zabezpieczając się przed wybuchami min, dnu kadłuba nadano kształt litery V, co sprzyja rozpraszaniu fali uderzeniowej. W wersji Mk 2 na obwodzie tylnej części wieży zostały zawieszone łańcuchy stalowe stanowiące ekran przeciwkumulacyjny dla przestrzeni pomiędzy tyłem wieży a kadłubem. Gdyby nie zainstalowano tego ekranu to wskutek wybuchu wieża zostałaby najprawdopodobniej oderwana od kadłuba. Sama wieża jest przesunięta w tył pojazdu, dzięki czemu armata wystaje dużo mniej przed przednią krawędź kadłuba niż w innych czołgach. Umożliwia to jazdę po nierównościach bez odwracania wieży.
Rzecz warta uwagi: po usunięciu 50% nabojów (tj. 45 szt.) do armaty w przedziale ładunkowym Merkava może zmieścić się nawet 10 żołnierzy, którzy mogą się desantować przez tylny właz. Jak dobrze Merkava jest przystosowana do współdziałania z piechotą może świadczyć m.in. zainstalowanie zbiornika z wodą dla piechoty w przedziale ładunkowym (oprócz tego każdy z członków załogi ma swój zbiornik z chłodzoną wodą), zainstalowanie telefonu wewnętrznego za pomocą którego piechota posuwająca się za czołgiem może porozumiewać się z załogą czołgu, przystosowanie tylnego włazu do wykorzystania jako rampy dla np. rannych żołnierzy.
Podstawowym uzbrojeniem Merkavy jest armata 105 mm (w wersji Mk 3 120 mm). Dodatkowe uzbrojenie stanowią: sprzężony z wieżą karabin maszynowy kalibru 7,62 mm, dwa karabiny maszynowe zamocowane na wierzchu wieży również kalibru 7,65 mm oraz obsługiwany z wnętrza czołgu moździerz, co jest absolutnym ewenementem. Na to wszystko składa się jeszcze nowoczesny system kontroli ognia z przelicznikiem cyfrowym, laserowym dalmierzem oraz zespołem czujników do pomiarów takich parametrów jak: prędkość wiatru, temperatura powietrza czy prędkość obrotu wieży. Oczywiście nie można nie wspomnieć o pewnej wadzie tego cudownego czołgu: mianowicie Merkava nie jest przystosowana do pokonywania przeszkód wodnych o głębokości większej niż 2 m. No ale czy ktoś widział w Izraelu rzekę do forsowania której trzeba by było coś przystosowywać?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach