FORUM OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA Strona Główna FORUM OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA
ROK ZAŁ. 2006

www.stowarzyszeniebastion.com

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat

Tagi tematu: barbarka, torunia

Las Barbarka koło Torunia
Autor Wiadomość
szczypawka 
komendant drużyny



Dołączyła: 12 Sie 2007
Posty: 541
Wysłany: Sob 06 Cze, 2009 20:22   Las Barbarka koło Torunia

W lesie zwanym Barbarka, tuz poza polnocna granica Torunia, stoja pomniki upamietniajace zbrodnie, jakich Niemcy dokonali na 600 Polakach, w okresie od pazdziernika do grudnia 1939 roku. Gdy wojna dobiegala konca, hitlerowcy rozkopali zbiorowe mogily i spalili zwloki. Czy to z pospiechu, czy z ogromu zbrodni, o jednej mogile zapomnieli. Ostatecznie jednak tylko niespelna trzysta nazwisk pomordowanych w Barbarce udalo sie po wojnie ustalic.



Torun AD 1939

W dwudziestoleciu miedzywojennym Torun byl stolica wojewodztwa pomorskiego. Miasto stanowilo centrum zycia politycznego, kulturalnego i naukowego Polakow w regionie. Zamieszkiwala tu liczna rzesza polskiej inteligencji, dzialaczy politycznych i spolecznych.

W wojennej propagandzie hitlerowskich Niemiec - jako jeden z argumentow uzasadniajacych agresje na Polske - pojawial sie motyw etnicznie niemieckiego Pomorza, ktore "musi powrocic" do Rzeszy, co tez wkrotce sie stalo na mocy dekretu Adolfa Hitlera z 8 pazdziernika 1939 r. Tymczasem w chwili wybuchu wojny mniejszosc niemiecka np. w Toruniu stanowila zaledwie 1,5 proc. ogolu mieszkancow. Stad w zamysle okupantow relacje te nalezalo w krotkim czasie zmienic, aby fakty mowily same za siebie. Precyzyjnie obmyslony plan przewidywal eksterminacje i masowe wysiedlenia Polakow, totalne zniemczenie nadajacych sie do tego grup ludnosci oraz szeroka kolonizacje Pomorza przez Niemcow nie tylko z Rzeszy, ale rowniez z wielu innych krajow Europy: Litwy, Lotwy, Estonii, Rosji.

"W mordowaniu Polakow - pisze Wlodzimierz Jastrzebski[1] - lub wysylaniu ich do tzw. 'rezerwatu dla Polakow', bo tak w owczesnym zargonie niemieckim nazywano teren centralnej Polski, szczegolnie czynny udzial wzieli Niemcy pomorscy, ktorzy juz wczesniej dali sie poznac jako zdeklarowani wrogowie polskosci. Z zawisci, z pobudek osobistych, z checi uzyskania korzysci materialnych przedstawiciele mniejszosci niemieckiej w Polsce gotowi byli na wszystko. Uznanie rodziny polskiej za niewygodna dla Rzeszy wymagalo tylko znalezienia dwoch swiadkow, ktorzy wypowiadali jeden ogolnikowy frazes w rodzaju: 'nienawidzil wszystkiego, co niemieckie i byl fanatycznym Polakiem', a los calej rodziny byl przesadzony."

Inne metody dyskryminacji Polakow na Pomorzu w pierwszych miesiacach okupacji do zludzenia przypominaly pozniejsze lapanki, tak charakterystyczne dla Warszawy i innych miast Generalnego Gubernatorstwa. W miastach Pomorza, takich jak Gdynia, Grudziadz, Bydgoszcz czy Torun, wojsko, policja niemiecka i volksdeutsche z miejscowej organizacji Selbstschutz otaczali dzielnice zamieszkane przez Polakow, przeszukujac dom po domu, mieszkanie po mieszkaniu, a nastepnie na miejscu badz w prowizorycznych wiezieniach segregowali zatrzymanych - zwykle wedlug wczesniej przygotowanej listy nazwisk - kierujac ich na smierc, do obozu koncentracyjnego czy przeznaczajac do wysiedlenia.

Wszystkie podstawowe zarzadzenia wladz niemieckich juz na poczatku wojny zmierzaly do zepchniecia Polakow na margines zycia publicznego. Rozwiazano polskie stowarzyszenia, organizacje i partie. Na ulicach obowiazywal nakaz klaniania sie wszystkim umundurowanym Niemcom oraz ustepowania im z drogi. Punkt czwarty policyjnego obwieszczenia z 27 pazdziernika 1939 r. brzmial: "W skladach i na targach obslugiwani musza byc najpierw przedstawiciele wladzy niemieckiej, czlonkowie ich rodzin i wszyscy obywatele niemieccy, a dopiero po nich zwyciezeni". Obwieszczenie zas konczyl akapit: "Ci Polacy, ktorzy jeszcze nie zrozumieli, ze sa zwyciezonymi, a zwyciezcami my, i ktorzy przeciwdzialac beda powyzszym rozporzadzeniom, podlegaja najsurowszemu ukaraniu". Wprowadzono ponadto calkowity zakaz uzywania jezyka polskiego. Osoby, ktore dopuscily sie uchybien tym postanowieniom, bito lub szykanowano, zmuszajac je do wykonywania niewolniczej pracy i innych czynnosci uwlaczajacych godnosci ludzkiej.



Selbstschutz - niemiecka "samoobrona"

W polowie wrzesnia 1939 r. Niemcy zainicjowali na calym Pomorzu tworzenie aparatu policyjnego, zlozonego z miejscowych, zaufanych volksdeutschow. Ta masowa organizacja, szczegolnie zbrodnicza w tej czesci Polski, nazywala sie Selbstschutzem i oficjalnie funkcjonowala do konca 1939 r., choc pozniej wielu jej aktywistow znalazlo stale zatrudnienie w SS i Wehrmachcie. Kadre kierownicza Selbstschutzu stanowili wyszkoleni do zabijania oficerowie SS. W oficjalnej propagandzie niemieckiej organizacja miala pelnic role samoobrony Niemcow przed rzekomym smiertelnym zagrozeniem ze strony Polakow.

Charakterystyczne dla Torunia jest, ze miejscowy Selbstschutz rozpoczal swa dzialalnosc juz 8 wrzesnia 1939 roku, czyli nazajutrz po zajeciu miasta przez Wehrmacht, co swiadczy o wczesniejszym przygotowaniu miejscowych Niemcow do wojny. Lokalnym przywodca Selbstschutzu na miasto Torun zostal Rudolf Preuss - miejscowy Niemiec i wlasciciel drukarni, a jego powiatowym zwierzchnikiem byl oficer SS, niejaki Kurt Zaporowicz, syn torunskiego urzednika prokuratury sprzed I wojny swiatowej. Ten ostatni przyjal pozniej nazwisko swej matki - GĂśrtz.

Istota Selbstschutzu nie byla jego zwartosc i dyscyplina ani fachowe przygotowanie policyjne. Czlonkowie organizacji byli jednak dla wladz okupacyjnych niezastapieni jako ludzie znajacy teren i srodowisko. Zyjac wsrod Polakow, ci rzemieslnicy, kupcy, urzednicy, rolnicy pochodzenia niemieckiego, doskonale znali swoich klientow, sasiadow i czesto niedawnych wspolpracownikow.

Pismo Rudolfa Preussa z pazdziernika 1939 r. podaje, ze torunski Selbstschutz liczyl 560 osob, z tego 180 czlonkow etatowych. Ta niewielka stosunkowo, uzbrojona grupa ludzi wystarczala, aby sterroryzowac miasto. Zatruci hitlerowska propaganda, a jednoczesnie zachlanni na wszelkie dobra materialne, czlonkowie Selbstschutzu bez najmniejszego wahania wydawali Polakow na smierc lub sami ja zadawali ludziom, po ktorych przejmowali sklep na centralnej ulicy miasta lub lepiej wyposazone mieszkanie.

Masowa rozprawa z Polakami w Toruniu nastapila po 15 pazdziernika 1939 r. W tym dniu na wielkim apelu czlonkow Selbstschutzu w torunskim teatrze przemawial sam szef organizacji na cale Pomorze, esesman Ludolf Alvensleben: "Jezeli wy, moi ludzie z Selbstschutzu, jestescie mezczyznami, to zadnemu Polakowi w tym niemieckim miescie nie przyjdzie wiecej na mysl mowic po polsku. Miekkoscia i slaboscia nigdy jeszcze niczego nie zbudowano. Musicie byc nieublagani i usunac wszystko, co nie jest niemieckie. Zdawac sobie musicie jednak rowniez sprawe z tego, ze nie masa narodu polskiego, lecz inteligencja polska podszczuwala do tej wojny" (Thorner Freiheit, nr 23 z 16.10.1939 r.).



Fort VII

W pierwszej kolejnosci aresztowano w Toruniu - w porannych lapankach od 17 do 21 pazdziernika 1939 r. - urzednikow, nauczycieli, ksiezy, lekarzy, adwokatow, bardziej czynnych spolecznie w okresie miedzywojennym i co zamozniejszych Polakow. Spora grupe stanowili nauczyciele oraz mlodziez w wieku 16-20 lat. Miejscem zgrupowania wszystkich, okolo 1.200 w ten sposob zatrzymanych osob, stalo sie prowizoryczne wiezienie uruchomione w starym Forcie VII, fortecy pruskiej z II polowy XIX wieku, polozonej na obrzezach miasta. Doprowadzeni do Fortu VII wiezniowie stawali przed obliczem komisji zlozonej z kilku gestapowcow oraz miejscowych volksdeutschow. Wsrod nich rozpoznano m.in. kupcow braci Heyerow, wlasciciela ksiegarni Wallisa, aptekarza Heiningera, stolarza Heisego, grabarza cmentarza ewangelickiego Pomerenkego, adwokata Kohnerta, inz. Wiesego i jednego z wiekszych sadystow - stolarza Karla Straussa, ktory pelnil funkcje komendanta Fortu VII.

W zimnych, wilgotnych celach Fortu, przeznaczonych dla 6-12 zolnierzy, umieszczano od 50 do 80 ludzi. Noce wiezniowie spedzali na betonowej podlodze; za poslanie sluzyla skapo rozsypana sloma. Przeznaczonych na rozstrzelanie umieszczano w celi smierci, a nastepnie przeprowadzano do tzw. ciemnicy, gdzie juz nikt nie otrzymywal ani pozywienia, ani picia. Przed wywiezieniem na rozstrzelanie zwykle przebierano ludzi w stroj wiezienny i strzyzono glowy. Komisja w wymienionym powyzej skladzie skazala na smierc m.in. inspektora szkolnego Wiktora Lesniewicza i wielu polskich nauczycieli, prezesa Pomorskiej Izby Rolniczej ziemianina Jana Donimirskiego, prezesa Pomorskiego Towarzystwa Rolniczego Lecha Czarlinskiego, adwokatow dr. Pawla Ossowskiego i Pawla Strzyzowskiego, inspektora PKP Jerzego Gajdusa, radce miejskiego Franciszka Wiecka i jego dwoch synow, urzednika Dyrekcji Lasow Panstwowych Mieczyslawa Ziolkowskiego, ksiezy katolickich - ks. Antoniego Januszewskiego i ks. Jana Menzela. Ogolem przez Fort VII przeszlo okolo 60 kaplanow, w tym blogoslawiony ks. Wincenty Frelichowski (26-letni wikary z kosciola Najswietszej Maryi Panny w Toruniu), zwany powszechnie dobrym duchem tego miejsca kazni. Z torunskiego fortu Niemcy przewiezli go pozniej, podobnie jak wielu wspolwiezniow, do Stutthofu, a nastepnie do Dachau, gdzie po wielu cierpieniach i chorobie zmarl 23 lutego 1945 r.



Las Barbarka

Do 26 pazdziernika 1939 r. wladze nad aresztowanymi w Forcie VII sprawowal Wehrmacht przy wspoludziale policji i Selbstschutzu. Od tego dnia przejal ja w calosci Selbstschutz pod wodza torunskiego stolarza Karla Friedricha Straussa. Juz po dwoch dniach rozpoczely sie masowe rozstrzeliwania wiezniow w odleglym o piec kilometrow lesie Barbarka. Egzekucje odbywaly sie rowniez w innych miejscach - w lesie kolo pobliskiego Przysieka i przy zwirowni na terenie lesnictwa Olek.

Po wojnie udalo sie odnalezc bezposrednich swiadkow egzekucji w Barbarce. Kilkakrotnie zdarzylo sie bowiem, ze selbstschutzmani zabrali z Fortu grupe wiezniow do kopania grobow, a nastepnie kazali im polozyc sie w pewnej odleglosci od miejsc egzekucji, co umozliwilo zaobserwowac nieco szczegolow. Jeden z nich, Eugeniusz Horak, ktory przezyl wojne i pozniej zamieszkal w Szczecinie, tak pisal w swoim liscie do "Kuriera Szczecinskiego" (17.06.1969 r.): "...Nam ocalonym dano do rak lopaty do kopania grobu dla tych szesciu majacych byc rozstrzelanymi. Egzekucja kierowal sam Karl Strauss. Skazancow przewieziono do lasku. Usta mieli zalepione gipsem, czy tez wapnem, aby nie krzykneli - Niech zyje Polska! Trudno wprost opisac te scene. Mimo glodu, nie bylismy w stanie przez trzy dni jesc...".

Znalezli sie rowniez spoza grona wiezniow ludzie, ktorzy - co opisuja Tadeusz Jaszowski i Czeslaw Sobecki w swojej ksiazce "Niemy swiadek"[2] - byli swiadkami zbrodniczych akcji w lesie Barbarka. Jeden z nich, robotnik lesny Walenty Kluska, zamieszkaly w Rozankowie (powiat Torun), podal, ze pracujac w lesnictwie Barbarka, w okresie pazdziernika i listopada 1939 roku, kilkakrotnie slyszal w lesie strzaly, krzyki ludzkie i spiew - modlitwe "Kto sie w opieke...", wobec czego postanowil sprawdzic, co sie za tym kryje. (...) ...celowo kryjac sie w lesie w tym miejscu, mial moznosc kilkakrotnie obserwowac egzekucje. Widzial tez samochody przywozace wiezniow. Zawsze przyjezdzaly dwa samochody ciezarowe: jeden z ofiarami, a drugi z osobami umundurowanymi, stanowiacymi pluton egzekucyjny.

Podczas ekshumacji przeprowadzonej w lesie Barbarka po wojnie, w dniach 24 wrzesnia i 19 pazdziernika 1945 r., odkryto siedem mogil masowych o szerokosci od 2 do 4 metrow i dlugosci od 3,5 do 47 metrow. Groby wskazane przez robotnikow lesnych w wiekszosci byly juz puste. Udalo sie jednak ustalic miejsce, gdzie Niemcy spalili ciala ofiar jeszcze przed zakonczeniem wojny. W jednej mogile zwloki pozostaly. Wydobyto z niej 87 cial ludzkich z przestrzelonymi czaszkami i piersiami. Zwloki ekshumowano i pochowano na cmentarzu przy ul. Grudziadzkiej w Toruniu.

Fort VII opustoszal 10 stycznia 1940 r. Pozostalych przy zyciu wiezniow przewieziono do obozow koncentracyjnych, glownie do Stutthofu.



Niemiecka sprawiedliwosc

Trzydziesci lat po zbrodniach w Barbarce, w dniach od 4 do 27 czerwca 1969 r. w Berlinie Zachodnim, odbyl sie proces komendanta Fortu VII Karla Friedricha Straussa. Proces ten szczegolowo opisali Tadeusz Jaszowski i Czeslaw Sobecki[3]. Akt oskarzenia zarzucal Straussowi udzial w rozstrzelaniu co najmniej 80 Polakow w Toruniu w okresie od wrzesnia do listopada 1939 roku. Jak stwierdza akt oskarzenia, dzialal on z nienawisci do Polakow. Dodano jednak, ze zbrodniarz ten mordowal na skutek zemsty... za przesladowanie Niemcow zamieszkalych w Polsce. Te przesladowania mialy miec miejsce w sierpniu 1939 roku oraz w pierwszych dniach wojny. Akt oskarzenia - jeszcze 30 lat po wojnie - powtarzal znane tezy propagandy hitlerowskiej i okupantow niemieckich z czasow okupacji.

Kim byl Karl Strauss? Urodzil sie w 1912 roku w Toruniu, gdzie rowniez odbyl sluzbe wojskowa w Wojsku Polskim (!), uzyskujac stopien kaprala. W 1935 r. otworzyl wlasny warsztat stolarski. W procesie przyznal, ze nalezal do Selbstschutzu i ze pelnil sluzbe w Forcie VII. W opinii wiezniow, ktorzy znali go rowniez przed wojna, Strauss byl wowczas malo znaczacym czlowiekiem, wyrozniala go jednak ogromna nienawisc do Polakow i wszystkiego co polskie. Juz jako komendant Fortu VII chwalil sie, ze od dawna byl konfidentem gestapo i utrzymywal stale kontakty wywiadowcze z Kuehlerem - konsulem niemieckim w przedwojennym Toruniu. W procesie sadowym Strauss utrzymywal, ze jego udzial w zbrodni byl zupelnie nieistotny, a wiodaca role odgrywali tam oficerowie gestapo i policji niemieckiej, ktorych on sam sie bal. Z dalszych zeznan Straussa oraz niemieckich swiadkow wynikalo, ze chwilami byl on wrecz przyjacielski dla wiezionych Polakow, a gdy sie dowiedzial o rozstrzeliwaniach, koniecznie chcial opuscic szeregi Selbstschutzu, lecz przelozeni nie wyrazali na to zgody.

Sad zachodnioniemiecki nie zaprosil na rozprawe zadnego obywatela Polski, mimo ze doskonale zdawal sobie sprawe, iz wielu wiezniow wowczas jeszcze zylo. Wsrod 19 swiadkow znajdowali sie co prawda dwaj ksieza - Polacy, ktorzy byli wiezniami Fortu VII, jednakze obaj pracowali w Niemczech, a ich zeznania obciazajace Straussa uznano za niewiarygodne. Za wiarygodne uznano natomiast zeznania kilkunastu bylych czlonkow Selbstschutzu z Fortu VII, funkcjonariuszy niemieckiej policji i dobrych znajomych zbrodniarza, ktorzy wspolpracowali ze Straussem w eksterminacji Polakow.

Przebieg procesu byl szeroko opisywany w Polsce, w regionalnym dzienniku "Gazeta Pomorska", i wywolywal gwaltowne protesty bylych wiezniow Fortu VII, ktorym udalo sie przezyc wojne. Byli wsrod nich naoczni swiadkowie bestialstw Straussa, w tym rowniez jego osobistego uczestnictwa w rozstrzeliwaniach. Listy pisane przez tych ludzi byly publikowane w "Gazecie", jednak nie mialy wplywu na wyroki niemieckiego sadu.

Do bezczelnej wrecz farsy doszlo, gdy do glosu dopuszczono obroncow Straussa - adwokatow Fleischmanna i Weimanna. Okazalo sie, ze krwawy komendant Fortu VII... pomagal Polakom w ucieczkach z wiezienia, organizowal dla nich zywnosc i dlatego powinien uslyszec raczej slowa uznania, a nie potepienia. Stwierdzili rowniez, ze "dobry Niemiec Strauss z niemieckiego Torunia" (doslowny cytat z orzeczenia sadu) nie mogl byc zbrodni arzem. Wykonywal tylko rozkazy swych zwierzchnikow i dlatego nalezy go uniewinnic!

27 czerwca 1969 roku sad w Berlinie Zachodnim oglosil wyrok w procesie kata Fortu VII i zbrodniarza Barbarki Karla Friedricha Straussa. Wyrok wprawil w oslupienie obserwujacych proces dziennikarzy, rowniez niemieckich. Mimo ze w toku przewodu sadowego stwierdzono, iz oskarzony bral osobiscie udzial w rozstrzeliwaniu Polakow, wspanialomyslnie darowano mu wine. W uzasadnieniu wyroku sad orzekl, iz "Strauss mordowal z rozkazu".



http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_801.html
 
 
drFaustus 
komendant zgrupowania



Dołączył: 20 Mar 2006
Posty: 10266
Skąd: Piękny kraj!
Wysłany: Sob 06 Cze, 2009 22:15   

Będą zdjęcia? :wink:
 
 
Szeregowy
zastępca komendanta plutonu



Dołączył: 14 Cze 2009
Posty: 980
Wysłany: Śro 17 Cze, 2009 22:49   

Bardzo ciekawy artykuł, ale fotki rzeczywiśœcie by się przydały. Ile jeszcze nasze piękne lasy chowają takich bezimiennych mogił.. pewnie się nigdy nie dowiemy. :(
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Kopiowanie wszelkich treści zawartych na forum bez zgody administracji i autorów tematów/postów zabronione!

Administracja forum nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy - są one własnością ich autorów.