Spieszmy się... oglądać,
zanim rozgrabią...
Parafraza słów ks. Twardowskiego w ujęciu lokalnym nabiera znaczenia o ponurym zabarwieniu.
Nie powinno mnie to zdziwić, jednak zniknięcie detalu ze ściany budynku, sprawiło, że w zwątpienie poddałem termin określający miłośników historii jako patriotów, dla których - jak się okazuje - małe ojczyzny jakimi bez wątpienia są miasta przez nich zamieszkiwane, znaczą tyle ile można w nich/z nich rozgrabić.
Rzecz o której piszę, nie rzucała się w oczy przypadkowemu przechodniowi. Statystycznego mieszkańca z gwarancją bliską 100% nie zainteresowałaby zamalowana tabliczka przytwierdzona do ceglanego muru.
Jednak o jej istnieniu wiedzą - czy raczej w obecnej sytuacji właściwszym będzie użycie słowa - wiedzieli ci, którzy takimi smaczkami żyją.
Nie mam konkretnego adresata, któremu można by zadedykować niniejszy post. Przeczucie jednak mi podpowiada, że dojdą do niego te słowa...
W zasadzie nic one nie zmienią w obecnej chwili, gdyż tabliczki ubezpieczeniowej - bo to ona jest główną bohaterką tego postu - już w tym miejscu nie zobaczymy. Jak długo już jej nie ma - nie wiem. Ostatni raz mijałem ją kilka m-cy temu. Dziś idąc ulicami miasta stwierdziłem jej brak.[br ...