Rzeczpospolita 21.07.07 Nr 169
"W dziesięciu niemieckich
obozach koncentracyjnych funkcjonowały pod zarządem SS domy publiczne dla więźniów. Do niedawna jednak nie wypadało o tym głośno mówić. Kobiety wstydziły się, że tam pracowały, a mężczyźni, że tam chodzili. Zwykły burdel w najstraszliwszej niemieckiej fabryce śmierci?
- Uważa pan, że to dziwne? Tutaj był esesman, który zdzierał z więźniów skórę ozdobioną tatuażami i robił z niej abażury. To było dopiero dziwne - mówi Piotr Cywiński, dyrektor muzeum obozu Auschwitz-Birkenau. -W obozie siedzieli ludzie z krwi i kości i działo się tutaj wszystko, co jest związane z ludzką aktywnością."
[url]http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_070721/plus_minus_a_6.html