Niestety, jeszcze nie miałem przyjemności obejrzenia tych cudności.
Pojawia się mi jednak sposobność we wrześniu.
Byłbym wdzięczny bardziej doświadczonym kolegom w tym zakresie o kilka rad praktycznych, co do dojazdu (przez Świnoujście czy przez Niemcy, zakotwiczę wstępnie chyba w Szczecinie), na co zwrócić uwagę, czego nie pominąć ana co nie tracić czasu?
Oczywiście, polecam zwiedzanie tej ciekawej miejscówki. Ja byłam na zorganizowanym wyjezdzie z przewodnikiem.Nocowaliśmy w Świnoujściu. Tu odsyłam do odszukania fotek ze zwiedzania Świnoujścia. Ajax, zamów pogodę na czas zwiedzania. Nasza grupa zmagała się z deszczem i sporym zimnem. :roll:Ale są na forum osoby które zwiedzały okolicę prywatnie.
Wszelkie i pełne info znajduje się na stronie muzeum w Peenemunde, warto poświęcić cały dzień na zwiedzanie muzeum. Niestety kultowych zabudowań w pobliżu muzeum już nie ma, tragedia wręcz! Całość zrównana z ziemią. Parking płatny i lepiej nie kombinować. Tuż obok muzeum cmentarz godny zobaczenia, jest także hala "ciekłego tlenu" warta obejrzenia, wzdłuż linii kolejowej jest sporo mniejszych obiektów ukrytych w lesie. Lepiej wyjechać ze Szczecina i dojechać stroną przez Niemcy, Szczecin-Locknitz-Pasewalk-Anklam-Wolgast-Peenemunde, przeprawa promowa w Świnoujściu to horror, poza sezonem mniejsze natężenie ruchu, ale i tak polecam jechać przez Niemcy. Lotnisko w Peenemudne warto zobaczyć, o ile stoją tam jeszcze zabytkowe pojazdy. Miasteczko Zinnowitz polecam, plaże pomiędzy Peenemudne i Zinnowitz, małe dworce kolejowe w niemieckich miasteczkach. Oj dużo tego!
Jadąc przez Świnoujście również złapiesz się na kaaaawał długiego mostu, tylko nie pamiętam gdzie , muszę odświeżyć pamięć, albo Krawiec podpowie (młodszy to i sklera mniejsza )
Hmm..., albo coś kręcę z innym wyjazdem (do Prory ).
W każdym bądź razie mam, znalazłem, proszę fragment:
Po drodze dodatkowo kilka wież ciśnień w miejscowościach które mijamy, ładne remizy strażackie i wiele innych ciekawostek, przez które można nie dojechać do celu (zresztą jak wszędzie )
Podwodniak to radziecka "Julka" czyli łajba typu "Juliett" a to drugie to "Tarantula" czyli korweta rakietowa typu (radzieckiego) "Tarantul". Też tam byłem i z "Tarantuli" miałem okazje oglądać przez pewien typ peryskopu cały port.
W jednym z budynków była taka fajna atrakcja jak kula z piorunami w środku, jak dotknąłeś to piorun się skupiał w miejscu dotyku kuli.
Było też doskonale zaopatrzone stoisko z książkami, albumami i innymi, uciekłem od tego stoiska i to nie bynajmniej z powodu cen tylko z powodu wyboru.
Do tego spotkały mnie dwie zabawne historie:
1) Stoisko z czymś do jedzenia - oferowano coś co wyglądało jak dwie, duże złożone zapiekanki z bogatą zawartością a w tym duża parówka. Miało ci to-to jakąś "niechrześcijańsko-długą" nazwę dlatego podszedłem do stoiska i mówię "...eine hot-dog bitte...".
"Zapiekankarz" popatrzył na mnie, szturchnął łokciem swoją pomocnice i powiedział jej po niemiecku aby podała temu Polakowi jedno danie. Dlaczego wiedział że jestem Polakiem, bo tylko Polacy to danie nazywali hot-dogiem.
2) Wychodzę z tego całego kompleksu a tu zatrzymuje się jakiś samochód, wychyla się kierowca i o coś mnie zaczyna pytać. A że mój niemiecki jest raczej mizerny, nie wiedziałem co mam mu powiedzieć.
Najprościej było po prostu pokazach ręką kierunek i powiedzieć " grade aus", natomiast ja mu odpowiedziałem "... ja meine Trabant das fantstich panzer...", gość popatrzył na mnie z deka dziwnie i pojechał.
Nie wiem jak teraz lecz wtedy (druga połowa lat 90-tych) można było w Heringsdorfie (chyba tak się pisze) na dworcu kolejowym kopić bilet całodzienny na obręb całej niemieckiej części Uznamu, i rozbijać się pociągiem na tym bilecie przez cały dzień
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach