Wysłany: Nie 17 Maj, 2009 22:38 We Francji budowali domy na wyrzutni ....
We Francji budowali domy na wyrzutni
Wojciech M±ka
We Francji, na terenach dawnych wyrzutni cudownej broni Hitlera, s± teraz albo stajnie, albo "małpie gaje" dla grotołazów. Niektórzy Francuzi budynki wyrzutni przerobili na... domy.
W podziemnym kompleksie Caumont lepiej nie rozmawiać za gło¶śno. Wydr±żone w wapieniu setki metrów korytarzy i olbrzymie hale wcale nie s± tak potężne, jak wygl±daj±. Zdarza się, że kilkutonowe kawały wapienia niespodziewanie odpadaj± z sufitu...
Kompleks w czasie wojny nosił kryptonim Granit. W 1944 roku setki francuskich robotników dojeżdżało tu specjaln± kolejk± do pracy przy stawianiu tajnej podziemnej fabryki ciekłego tlenu - składnika paliw do cudownej broni Hitlera: rakiet balistycznych V-2. Niemcy wykorzystali do tego celu podziemny kompleks dawnej kopalni wapnia. Przy dwóch wej¶ściach prowadz±cych do olbrzymich hal zaczęto odlewać betonowe fundamenty pod maszyny, transformatory... Dzi¶ś, żeby zobaczyć sufity tych obiektów, trzeba mieć mocn± latarkę - niektóre z obiektów maj± 15 metrów wysoko¶ści.
Naszym przewodnikiem jest Francois Bayeux, francuski badacz, który kilka lat po¶święcił na odtworzenie historii tego miejsca. Stanowczo zaprzecza, jakoby przy budowie fabryki wykorzystywano więĽniów.
- To były normalne francuskie firmy budowlane, którym Niemcy płacili za wykonan± prace - mówi. Kompleks - razem ze znajduj±c± się niedaleko podobn± fabryk± - działał jedynie kilka miesięcy 1944 roku. Najbardziej zaskakuj±ce s± zdjęcia, które Francois Bayeux ma w swoich zbiorach. Zrobiono je po wojnie, ale pokazuj± niemieckie maszyny, które wykorzystywano w kompleksie Granit. - To zdjęcia z Rumunii - mówi Bayeux. - Po wojnie niemieckie maszyny wła¶śnie tam trafiły. Z tego, co wiem, niektóre z tych urz±dzeń wci±ż pracuj±...
Dwadzie¶ścia lat dla wyrzutni
Po wojnie jedn± cz궜ć kompleksu Granit wykorzystywano jako pieczarkarnię. Sam kompleks nigdy nie był oficjalnie udostępniony do zwiedzania. Nam się udało tam wej¶ść i prawdopodobnie byli¶śmy ostatni± grup±, która tego dokonała. W lutym tego roku jeden z zamożniejszych lokalnych francuskich inwestorów... kupił cały kompleks. Chce w nim urzadzić "małpi” gaj dla grotołazów. Oczywi¶ście - wstęp płatny.
W 1944 roku Hitler był pewien, że rzuci na kolana Londyn przy pomocy swojej innej cudownej broni - lataj±cych bomb V-1. Wynalazek Luftwaffe był tańszy w budowie i mniej skomplikowany niż rakiety, a przenosił prawie tyle samo ładunku wybuchowego. Miał też i wady - latał na tyle wolno, że mogły go dogonić alianckie my¶śliwce. Wymagał też stałej rampy startowej i kilku budynków do obsługi.
Rampy startowe V-1 były nieustaj±cym problemem alianckich samolotów, które zapuszczały się na niebo nad Francj±. Zbombardowene wyrzutnie szybko odbudowywano, a wiele z nich w ogóle nie zdołano wykryć.
Volker Pelz z Międzynarodowej Grupy Badawczej V-2 jest najlepszym na ¶świcie specjalist± od lataj±cym bomb. - Na znajdowanie resztek wyrzutni na terenie Francji i Niemiec po¶święciłem dwadzie¶ścia lat życia - mówi, gdy przedzieramy się przez las w poszukiwaniu resztek kolejnej rampy startowej. - Zlokalizowałem ich ponad dwie¶ście. Wierzę, że to już s± wszystkie.
W okolicach podziemnego kompleksu Caumont zbudowano kilka wyrzutni. Ale żadnej nie zd±żono użyć. Żeby dzi¶ś znaleĽć zapomniane pozostało¶ści, trzeba mieć albo szcz궜cie, albo dokumenty. I sokoli wzrok. W jednej ze wsi wjeżdżamy na w±sk± drogę. Niby asfalt, ale pod asfaltem - betonowa ¶ścieżka, która kiedy¶ś była drog± na terenie wyrzutni. Za ogrodzeniem budynek, w którym stał kompresor i przechowywano składniki paliwa napędzaj±cego katapultę wyrzutni. Teraz jaki¶ś miejscowy rolnik trzyma w nim swoje graty. Na polu obok Volker Pelz pokazuje niezaorany, prostok±tny fragment ziemi: - Tam jest betonowy fundament innego budynku, dlatego tego kawałka pola nie da rady zaorać.
Dwa metry w ziemi
Betnonowe resztki obiektów wyrzutni V-1 to prawdziwa zmora francuskich rolników. Każdy z nich wie, co kiedy¶ś było na jego polach, teraz nie bardzo wiedz±, co maj± z tym zrobić.
Betonowych klocków, na których kiedy¶ś stały rampy startowe, nie sposób ruszyć z ziemi nawet traktorem. - Betonowy element, na którym opierał się koniec rampy, musiał wytrzymać jej ciężar i obci±żenia podczas pracy katapulty - wyja¶śnia Volker Pelz. - Ten element z wierzchu wygl±da niepozornie, ale jest wylany do ziemi na głęboko¶ść dwóch metrów.
Dzisiaj największy pożytek jest z budynków kompresorów - s± w nich albo garaże na maszyny rolnicze, albo składowiska materiałów budowlanych, albo... stajnie.
Wchodzimy na czyj¶ś prywatny teren. Od razu widać, że była tu kiedy¶ś wyrzutnia - betonowe ¶ścieżki s± bardzo charakterystyczne.
Przed domem trzy samochody, gospodarz z papierosem w zębach u¶śmiecha się szeroko. Nie wydusi z siebie ani słowa po angielsku. Ale z dum± pokazuje swoje dzieło - budynek po kompresorze i magazynie paliwa przerobił na... dom. Dorobił pięterko, na poniemieckiej drodze wylał tarasik ogrodzony murkiem. Tam, gdzie w czasie wojny stał komporesor, jest teraz salon domu. Rozsuwane szklane drzwi na cała ¶ścianę. W ¶środku - kominek.
Z kompasem na Londyn
Wiekszo¶ść resztek wyrzutni jest dzi¶ś zapomniana. Schowana po lasach, zaro¶śnieta chaszczami. - Ich zlokalizowanie jest bardzo trudne - opowiada Volker Pelz. - Dotarłem do kilku naocznych ¶świadków, żołnierzy niemieckich, którzy byli w oddziałach V-1. Dzi¶ś nie potrafili wskazać miejsc, w których stacjonowali.
Parkujemy auta przy drodze, w lesie. W±sko, nie ma jak stan±ć. Mijaj±cy nas peugeot zatrzymuje się. Siedz±ca za kółkiem kobieta pyta: - Co tu robicie? Po co to pytanie - nie wiadomo.
Przedzieramy sie przez chaszcze. Jest! Resztki budynku, drugiego. Wreszcie - podpory rampy. Teraz tylko zdjęcia i kompas - trzeba sprawdzić, w któr± stronę była skierowana. Na Londyn. Przechodzimy na drug± stronę ulicy, warto poszukać fundamentów pod budynek ustawiania kompasu. To ciekawa konstrukcja, musiała być całkowiecie antymagnetyczna. Na specjalnym haku podwieszano w niej V-1 tak, żeby mógła się swobodnie obracać. Tam, gdzie bomba miała ogon, na posadzce była skala. W ten sposób przed startem zerowano kompas autopilota pocisku.
Trzeba odgarniać butami warstwę ziemi i mokrych li¶ści. Może jeszcze uda się znaleĽć aluminiowy kielich wbetonowany w posadzkę - to w nim osadzano o¶ś V-1.
Nagle pod nasz± grupę podjeżdża szare, półterenowe volvo. Kierowca, starszy dystyngowany pan w szarym garniturze. Ma pretensje.
Bo weszli¶śmy do jego prywatnego lasu.
Resztki cudownej broni
Nie udało sie znaleĽć aluminiowego do pucharu w jednym miejscu, to może uda się gdzie indziej... jedziemy na wyrzutnię, która zasłynęła nieudanym startem. Pocisk rozpędził się na rampie startowej i... utkn±ł.
- Takie rzeczy się zdarzały - mówi Volker Pelz. - Problem był jednak w tym, że mało kto wówczas decydował się na manipulowanie i rozbrajanie takiego pocisku. V-1 miała dwa zapalniki - jeden uderzeniowy i drugi, który detonował ładunek po pewnym czasie - tak na wszelki wypadek. Dlatego, gdy pocisk utkn±ł, czekano, aż zapalnik czasowy spowoduje detonację. Kończyło się na zniszczeniu rampy, ale te można było szybko zrekonstruować.
Po kilkunastu minutach szperania w lesie znajdujemy kawałek V-1. Volker nie wyklucza, że znalezisko jest fragmentem feralnego pocisku. Mówi, że kilka lat temu znalazł tutaj kulisty zbiornik na sprężone powietrze - dwa takie zbiorniki były w każdej V-1.
Kiepska replika
Muzeum w Val Ygot to ewenement. Zachowano tam jedn± z pierwszych, bardzo rozbudowanych wyrzutni lataj±cych bomb. Takie wyrzutnie alianci ochrzcili mianem "ski” - narty. Magazyny oczekuj±cych na wystrzelenie V-1 przypominały naziemne tunele z łukowato zakończonymi wyj¶ściami. Dlatego na lotniczych zdjęciach takie magazyny wygl±dały jak... narty.
W Val Ygot jest prawie wszystko. Ł±cznie z ramp± startow± i replik± V-1. Mimo że pocisk przypomina oryginał, jest zrekonstruowany z bardzo dużym błędem. - Przednia cz궜ć jest za długa, gdyby V-1 tak wygl±dały, uderzałyby w ziemię zaraz po starcie, bo ¶środek ciężko¶ści byłby zbyt mocno przesunięty do przodu - mówi Volker Pelz.
Replikę - nie tylko tę jedn± - zbudowała firma z Wielkiej Brytanii. Volker ¶śmieje się, że pisał do Brytyjczyków i zwracał uwagę na błędy. Ale mu nie odpowiedzieli.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach