kalendarze... kalendarzyki...
Stare - choć to pojęcie względne, ale w tym przypadku egzemplarz obdarzony szczególnym sentymentem.
Pozwolę sobie nawet zadedykować ten post koledze/userowi forum o ps. Nebula :wink:
To ten lek na Alzheimera (mała prywata w tym miejscu następuje :wink: ). Pamiętam jak dziś historię tego kalendarzyka, który po wielu negocjacjach trafił w moje ręce, w których to przetrwał po dziś dzień :)
Kawałek historii...
Myślę, że każdy z nas ma w swoich zbiorach takie fanty, które są dla niego swego rodzaju kluczami do przeszłości. Ten egzemplarz to jeden z moich. Dzilę się nim z forum, "Ocalając go od zapomnienia...".
W końcu każda historia jest czyjaś. Parafrazując - nie ma historii niczyjej :)
Do czego zmierzam? Otóż warto czasami zajrzeć do przypadkowo odkrytych - w starych szufladach naszych babć czy innych osób - kalendarzy (mniejszych lub większych), gdyż kryją się w nich częstokroć interesujące dzieje...